Total Pageviews

Saturday, March 30, 2013

-jedenasty-

Drogi Harry
Przepraszam, że nie będzie mnie przy Tobie kiedy otworzysz oczy. Pewnie zastanawiasz się teraz gdzie zniknęłam. Myślisz sobie co zrobiłeś nie tak, może coś powiedziałeś... Jesteś w błędzie. Wszystko było dobrze, wręcz wspaniale. Ty jesteś wspaniały. A ja nie zasługuje na Ciebie. Jestem nie warta tych pięknych słów, czułych gestów... Twojej miłości... Wyrządziłam Ci tyle złego, i właśnie dlatego nie chcę żebyś cierpiał. Na pewno wydaje Ci się teraz, że to wszystko nie ma sensu, że powinnam być przy Tobie i rozpocząć ten dzień od słodkiego całusa o smaku kawy zbożowej i gorzkiego papierosowego dymu, jednak ja tak nie potrafię.
Wyznam Ci jedną rzecz... pamiętasz jak się poznaliśmy ? Ja pamiętam doskonale, Twoje jadowicie zielone oczy... które mnie zahipnotyzowały, wiesz... pokochałam Cię od pierwszej sekundy, gdy Tylko usłyszałam Twój głos, gdy spojrzałeś mi w oczy. Nigdy Ci tego nie powiedziałam ponieważ mam talent do niszczenia wszystkiego czego dotknę.
Dziękuje Ci za wszystko, nauczyłeś mnie patrzeć sercem pamiętasz ?
Jednak moje serce to totalny dupek, więc postanowiłam posłuchać rozumu i dać Ci to co według mnie jest najlepszym wyjściem z sytuacji, zostawić Cię...
Wiem, wiem... spędziliśmy ze sobą noc..
Cholera Harry... co Ty ze mną robisz... mam burdel w głowie... te słowa nie mają żadnego sensu, żadnego celu... tylko dodatkowo Cię ranię... O Święty Barnabo dopomóż mi w tej dziwnej chwili... Siędzę na brzegu Twojego łóżka i piszę ten durny list raz po raz spoglądając na Ciebie pogrążonego w głębokim śnie... jesteś zmęczony.. uhh nie dziwię Ci się, dałeś popis wariacie.
Tak bardzo Cię kocham *wzdycham patrząc na Twoją szczęśliwą twarz*
Chyba czas już kończyć bo zaczynam się rozklejać. Jestem kretynką. Zapomnij o mnie. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego... uwierz mi, wiem co mówię... albo raczej piszę...
Powodzenia Haroldzie ;)


Charlie.



Cichutko odłożyłam długopis i kartkę na szafkę obok łóżka. Próbowałam się powstrzymać przed ostatnim spojrzeniem na niego, ale nie mogłam. Podeszłam na palcach i delikatnie pocałowałam go w czoło, delektując się jego słodkim zapachem, po czym wyszłam.
Biegłam do domu ile sił w nogach, chciałam znaleźć się jak najdalej, myśląc, że to pomoże mi zapomnieć, oderwać się od tego. Nagle jednak zmieniłam kierunek i już po chwili pukałam do drzwi mieszkania Kai'a. Nikt mi nie otwierał więc postanowiłam wejść sama.
Rozglądałam się po całym mieszkaniu jednak znalazłam go dopiero w sypialni, przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia kiedy zobaczyłam go takiego... w pokoju śmierdziało alkoholem w popielniczce tlił się jeszcze papieros a on spocony i brudny leżał w czystej białej pościeli. Pomyślałam sobie wtedy, że nie mogę być już większą kretynką będąc z nim, przez głowę przeleciały mi wspomnienia dzisiejszej nocy... Byłam nie fair i dla Harrego i dla Kai'a, więc muszę coś z tym zrobić.. i to jak najszybciej.
-Kai...- zawołałam.
- Kai- szturchnęłam go gdy wołanie nie budziło go.
-Kai do cholery obudź się!
- Jezu Charlie, czego chcesz? - przestraszony aż usiadł na łóżku przecierając oczy.
- Muszę Ci coś powiedzieć- zaczęłam
-Teraz ? Skarbie dopiero wróciłem.. to może poczekać- ułożył się z powrotem do pozycji leżącej i zamknął oczy.
-Nie to nie może czekać- wstałam i odsunęłam rolety wpuszczając rażące poranne słońce.
- Kurwa Charlie, zwariowałaś ? - przeklną po czym zasłonił twarz dłońmi.
- Tak... dokładnie tak.. zwariowałam... Nie wiem co ja sobie myślałam.. jestem idiotką.. jak ja mogę z Tobą być ? - chodziłam po pokoju od jednego końca do drugiego bawiąc się nerwowo palcami.
- Co ? O czym Ty mówisz ? - usiadł- Jeśli chodzi o tą imprezę.. to przepraszam Cię, jak odeszłaś.. ja po chwili szukałem Cię.. poszedłem do Twojego domu... ale Ciebie nie było.. wkurzyłem się... Czasami nie mogę się rozgryźć.. jednego dnia jesteś chętna na wszystko tylko po to by drugiego dnia być złą na cały świat, nie rozumiem...- wydawał się zagubiony.
- Sam widzisz.. to nie ma sensu, jestem nie fair wobec Ciebie, siebie i … - urwałam gryząc się w język... Uff jeszcze trochę i powiedziałabym za dużo.
- Nadal nie rozumiem
- To koniec Kai... - spojrzałam na niego czekając na jakąkolwiek reakcje. Gdy się jednak jej nie doczekałam ruszyłam w stronę wyjścia. Czułam jak wielki kamień spada mi z serca, jak uwalniam się od ciężaru kłamstw i oszustw. Spale się w piekle. Będę płonąć w czeluściach ognia piekielnego do końca świata.
- A niech Cię szlag Charlie- usłyszałam za sobą a potem trzasłam drzwiami manifestując koniec tego dziwnego rozdziału w moim życiu. Koniec. Finito. Final.


Wróciłam do domu, zmęczona ale w 1/3 szczęśliwa.
Krzątałam się po kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia gdy nagle po mojej prawej stronie pojawił się Zayn.
-Znowu masz zamiar namieszać mu w głowie ?
-O czym ty mówisz ? - wyminęłam go szybko unikając jego spojrzenia.
- Dobrze wiesz o czym mówię Charlie- odciął mi drogę ręką którą oparł o ścianę.
Wlałam sobie do szklanki soku pomarańczowego i upiłam duży łyk robiąc wszystko by on znudził się czekaniem na odpowiedź i poszedł sobie. Jednak chyba nie miał zamiaru, stał tam i czekał a mi się wydawało, że minęła wieczność za nim Ryan pojawił się w kuchni i uratował mnie.
- Cześć siostra, gdzie byłaś ? - zaczął szperać w lodówce- Oh- jego wzrok począł na mnie, mojej pogniecionej sukience, rozmazanym makijażu i włosach w totalnym nieładzie- Chyba ominęła mnie dobra impreza- zaśmiał się po czym zmierzwił mi włosy jeszcze bardziej psując mi fryzurę.
- Cześć Ryan- szepnęłam i wykorzystałam nie uwagę Zayna uciekając do pokoju.
-Uff – zamknęłam drzwi na klucz i oparłam się o nie plecami.
Zdecydowanie za dużo się dzieję jak na jeden poranek.

Gdy ochłonęłam wzięłam długi odprężający prysznic i ubrałam się w coś czystego. Wyłączyłam komórkę by nikomu nie wpadło czasem do głowy by chcieć się ze mną skontaktować i z książką usiadłam na parapecie wychylając nogi za okno.

Już prawie zdążyłam zapomnieć o feralnym poranku gdy na ogrodzie usłyszałam krzyki...
- Gdzie ona jest ?
- Harry daj sobie spokój, ile razy mam Ci to powtarzać.
-Możesz ile chcesz a ja i tak zrobię po swojemu.
- Bo jesteś totalnym idiotą !
- Może... ale uwierz mi gdybyś był tak cholernie zakochany też zrobiłbyś wszystko...
Serce podskoczyło mi do gardła. Zapomniałam jak się oddycha i cała zesztywniałam.
Święty Barnabo co ja mam zrobić ? Gdzie się ukryć... gdzie uciec ?
Pospiesznie zamknęłam okno i upewniłam się, czy drzwi od pokoju nadal są zakluczone.
Usiadłam przy drzwiach podkurczając kolana i czekałam... czekałam na to co się stanie.
Starałam się być jak najciszej, może wtedy uzna, że mnie nie ma i pójdzie sobie, ale nauczyłam się już, że nic nigdy nie jest tak jakbym chciała... że wszystko dzieję się NIE zgodnie z moimi planami.

Nagle klamka poruszyła się mocno szarpnięta przez Niego.
-Charlie, wiem, że tam jesteś.
Nie odezwałam się, nadal wierzyłam w moją teorie '' nie odzywaj się a na pewno da sobie spokój, nie ruszaj się a on na pewno sobie pójdzie'' w najgorszym wypadku wcieliłabym w życie sztuczkę pod tytułem '' zdechł pies'' i udawałabym trupa.

Głupia idiotka

-Charlie !– walił w moje drzwi
-Ej stary uspokój się- usłyszałam Ryana.
Nastała chwila ciszy, zamknęły się drzwi od pokoju brata i znowu zostałam z nim sama... ja po jednej stronie on po drugiej.
- Błagam Cię- westchnął z rezygnacją a ja już miałam nadzieję usłyszeć oddalające się kroki jednak on usiadł przy drzwiach nie mając zamiaru rezygnować.

Niech to szlag

- Charlie, wiem, że tam jesteś, i jeśli nie chcesz mnie widzieć, okej postaram się to zrozumieć, jednak słyszysz mnie więc powiem Ci co o tym wszystkim myślę- przerwał.

Przysięgam, że z każdą chwilą wielka gula w moim gardle zbliża się do destrukcji.

-Pieprzyć to... rozumiesz... Kocham Cię... i Ty mnie kochasz... więc po co to utrudniać... po co komplikować ? Miłość jest najprostszą rzeczą na świecie.. Uwierz mi, że bez Ciebie, ten cały świat mógłby nie istnieć, pieprzyć go... gdy nie ma Ciebie jestem pusty. Boże Charlie, próbuje Cię zrozumieć, iść twoim tokiem myślenia.. ale nie potrafię... Nie mogę Cię znowu stracić... Już raz pozwoliłem Ci odejść, nie zrobię tego znowu... zbyt wiele dla mnie znaczysz, zbyt ważna jesteś. Mam przy sobie Twój list... wiesz ile razy go czytałem ? Miliony...w końcu pomyślałem ' O nie, tak łatwo nie będzie, nie uciekniesz mi tym razem panno Lee' i przybiegłem tutaj... Siedzę pod Twoimi drzwiami jak idiota czekając aż mi otworzysz, aż dasz mi w końcu szansę. Obiecuję, że ją wykorzystam, obiecuję, że każdy dzień będzie Twoim świętem, każdego dnia będę Ci dziękował za tą szanse, tylko proszę otwórz drzwi i mi ją daj...Proszę – usłyszałam jak pociąga nosem.

Boże, on płacze ?
O nie, nie, nie, nie... cholera.. ja też.








1:00 - godzina weny... i powyższy odcinek jest jej wytworem. YAY zając przyniósł mi koszyk pełen inspiracji. Cieszmy się i radujmy.
Wesołych świąt.











5 comments:

  1. dzięki że nie musiałam znów długo czekać :D Kurcze tego się w sumie nie spodziewałam ;o Ale starsznie mi się podoba :)

    ReplyDelete
  2. blog wspaniały!;)

    zapraszam na:
    www.claudiette-paplusiak.blogspot.com

    oraz na fanpage:
    https://www.facebook.com/ClaudiettePaplusiakPhotogrpahy?ref=hl

    POZDRAWIAM!:)

    ReplyDelete
  3. Taaakkkiiieee smutne! Czekam na kontynuację:>

    ReplyDelete
  4. Jest cudowny! szkoda że taki smutny..:(
    zapraszam też do mnie:)
    http://maly-motyl.blogspot.com

    ReplyDelete
  5. zapraszam do mnie: advicesforgirl.blogspot.com

    ReplyDelete