Total Pageviews

Friday, April 5, 2013

- dwunasty-

Otworzyłam drzwi będąc na pewno w bardzo korzystnym stanie z podpuchniętymi i czerwonymi oczami od płaczu. Harry zaskoczony szybko podniósł się do pozycji stojącej i spojrzał na mnie nie pewny czy wyrzuce go stąd czy wręcz odwrotnie... Staliśmy tak jakiś czas wpatrując się w siebie, żadne z nas nie chciało opuścić wzroku bo każda sekunda była by stracona a my i tak mieliśmy ich już za wiele. Za wiele czasu spędziliśmy osobno, cierpiąc przy tym niemiłosiernie. Po chwili On pierwszy wykonał mały krok do przodu pokonując przestrzeń między nami. Teraz dzieliły nasze twarze już tylko milimetry. Oparł swoje czoło o moje, a jego gorący oddech oplatał moją twarz. Zamknęłam oczy delektując się jego zapachem, gdy on położył dłonie na moich policzkach i westchnął ciężko.
- Spójrz na mnie Charlie- szepnął.
Posłuchałam go i wbiłam wzrok w jego zielone oczy. Piękne, hipnotyzujące zielone oczy.
- I co ja mam z Tobą zrobić ?- uśmiechnął się lekko nadal trzymając moją twarz w dłoniach.
-Kochaj mnie- odpowiedziałam a pojedyncza perlista łza spłynęła po moim policzku.
-Bardziej się już nie da.
W końcu złączył nasze usta w stęsknionym pocałunku, pierwszym prawdziwym i tak czułym pocałunku...



- O czym myślisz skarbie ?- na taras wszedł lokacz z wielkim uśmiechem na twarzy przyłapując mnie z zamyślonym wyrazem twarzy kiedy wpatrywałam się w morze przede mną.
- Wspominam- odpowiedziałam lekko się uśmiechając. On pochylił się nade mną i ucałował mnie w czoło.
Od pamiętnego dnia minął dokładnie rok. Rok przepełniony szcześciem, miłością i .. jeszcze raz miłością. Harry to najlepsze co mnie w życiu spotkało i nie wyobrażam sobie życia bez niego. To moje światło w tunelu, mój anioł bez którego nie dałabym sobie rady. Tak jak obiecał, każdy dzień jest moim świętem, każdego dnia udowadnia mi jak wielkie jest jego oddanie i jak bardzo mnie kocha. To wręcz nie realne, i czasami boję się, że się obudzę a to wszystko zniknie. Lecz on nadal jest, i zawsze będzie...
- Chodź, chce Ci coś pokazać- wyciągnął do mnie dłoń, chwyciłam ją i dałam się poprowadzić.
- Wiesz jaki dzisiaj dzień prawda ?- przystanął kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju dokładnie naprzeciwko lustra. On stanął za mną, obejmując mnie w talii i opierając podbródek na moim ramieniu. Lekko się kołysząc w rytm tylko nam znanej melodii pokiwałam głową z uśmiechem.
-Więc mam coś dla Ciebie- ucałował mnie w szyje i spojrzał na nasze odbicie w lustrze.
-Zamknij oczy- dopowiedział, a ja niechętnie go posłuchałam. Nagle poczułam jak coś uderza leciutko w mój dekold a Harry przesuwa dłońmi z tego miejsca gdzie poczułam uderzenie przez szyje aż na kark.
- Możesz otworzyć- jego ręce znów powędrowały na moją talie a ja powoli otwierałam oczy kierując wzrok na dekold.
- O mój Boże- zakryłam usta dłonią powoli wyrywajac się z uścisku Harrego i podchodząc bliżej do lustra by przyjrzeć się temu co wisiało na mojej szyi.
-Harry- szepnęłam wzruszona, gdy zobaczyłam wisiorek z małym serduszkiem na którym wygrawerowane były nasze inicjały z dopiskiem ' na zawsze' – To jest piękne- odwróciłam się do niego i podziękowałam mu długim, namietnym pocałunkiem.
-Ja też mam coś dla Ciebie- rozłączyłam pośpiesznie nasze usta nie mogąc się doczekać kiedy to zobaczy. - Zakmnij oczy- zaśmiałam się.
-Charlie- jęknął nie mogąc się już doczekać, jednak zrobił co kazałam.
Szybko pobiegłam na koniec pokoju wyciągając owy prezent z szafy. Mój był dość sporych rozmiarów, więc od razu położyłam go na sztaludze by On mógł mu się lepiej przyjrzeć.
- Już- pisnęłam podekscytowana.
Szybko otworzył oczy, a kiedy odnalazł mój prezent jego źrenice się powiększyły i widziałam w nich narastającą radość.
-Sama to namalowałaś? - zapytał podchodząc bliżej.
- Wątpisz we mnie skarbie ?- skrzywiłam się i przeniosłam ciężar ciała na lewą nogę zakładając ręce na piersi.
-Ależ skąd – podszedł do mnie i objął mnie ramieniem całując w skroń- Jest świetne- dopowiedział.
Obraz przedstawiał nas stojących tyłem, Harry mężnie oplatał mnie ramieniem jakby chciał obronić mnie przed całym światem, a ja.. cóż.. to tylko ja.. w obrazie chodziło o to by ukazać Harrego i to jak bardzo doceniam jego troskę, miłość i opiekę nade mną.
-Kocham Cię- szepnął w moje włosy bardziej dociskając usta na mojej skroni.
- Ja Ciebie też, bardzo- odpowiedziałam, przytulając twarz do jego klatki piersiowej.
Trwaliśmy tak przytuleni dopóki mój podobno starszy brat nie wbiegł do mojego pokoju prawie wyrywając drzwi z zawiasów.
-Cześć zakochańce- krzyknął na co my spojrzeliśmy na niego rozbawieni. - Nie wiem czy zdajecie sobie z tego sprawe, ale cała banda waszych kumpli stoi na ogrodzie czekając na was- powiedział po czym ta banda również wparowała do mojego pokoju rzucając się na nas jak dzikie groupis na koncercie The Rolling Stones.
- Ile można na was czekać- krzyknął Niall podnosząc się z podłogi na którą wszyscy upadliśmy.
- Ał...- pocierałam swój pośladek nie zwracając uwagi na komentarz blondyna.
- Coś Cię boli skarbie ?- Harry momentalnie był przy mnie.
- Louis, schudnij, ważysz chyba z tonę, zmiażdżyłeś mi tyłek ! - uderzyłam Louisa w ramię by poczuł choć odrobinę bólu przeze mnie tak jak ja przez niego.
- Nie jestem gruby !- zaczął oglądać swoje ciało.- Zayn jestem ? - pytany chłopak tylko wybuchnął śmiechem.- Liam ? - brunet spróbował znowu spytać kogoś o zdanie, na co Liam tylko wzruszył ramionami powstrzymując śmiech. - I ty bestio przeciwko mnie- Louis zmrużył oczy ze złości i zwrócił się ku mnie – Zemszczę się.
- Oh zamknij się- zasmiałam się głośno- A tak nawiasem, to co wy tu robicie ? - zapytałam.
-No halo kochana, macie dzisiaj swoje święto...
- No właśnie … swoje- Harry przerwał Zaynowi w pół zdania.
- Myśleliście, że będziecie spędzać je we dwoje ?- Liam wybuchnął sztucznym śmiechem. - No chyba coś wam się pomyliło.
- Miałem plany...- syknął Harry z nutką gniewu w głosie.
- Oj Loczku nie obrażaj się, pofikacie sobie innym razem- Zayn zmierzwił włosy Harrego co tylko jeszcze bardziej go rozzłościło. Nikt... oprócz mnie oczywiście.. nie może psuc fryzury Harrego Stylesa.
-Dobra, co chcecie robić ?- powiedziałam by zakopać topór wojenny między nimi.
- Co powiecie na małą przejażdżkę poza miasto ? - Liam pomachał nam kluczykami od swojego vana ze szczęśliwą miną.
-Miałem plany...- powtórzył Harry tym razem bardziej dosadnie.
- Oj Harry..będzie fajnie, ojciec dał mi klucze do działki w Singuerlín, nie możemy tego przegapić. Mamy chate dla siebie na cały weekend – wykrzyczał Niall na jednym oddechu.
- Super- ucieszyłam się, na co Harry mocniej ścisnął moją dłoń- Oj przestań będzie fajnie- powtórzyłam słowa Nialla, a loczek nie miał już wyjścia, musiał się zgodzić.
- Dobra- rzucił bez większego entuzjazmu.
- Uff... okej, spakujcie kilka rzeczy i czekamy na was na dole- rzucił Liam po czym cała banda wyszła z mojego pokoju.
- Skarbie naprawdę miałem plany- przycisnął czoło do mojego przyciągając mnie blisko siebie.
- Wiem- musnęłam lekko jego usta- Ale z nimi na pewno też spędzimy dobrze ten dzień, zresztą kto powiedział, że cały czas musimy być z nimi- rzuciłam mu prowokacyjne spojrzenie po czym odkleiłam się od niego i podeszłam do szafy wyciągając jakieś ubrania.
Harry zasmiał się cicho pod nosem i rzucił mi pod nogi plecak do którego spakowałam nasze rzeczy. Lokers miał już u mnie wyznaczoną szafkę na własne ubrania, ponieważ więcej czasu pomieszkiwał ze mną.
- Jesteś taka seksowna w tych szortach – chłopak nagle zmaterializował się obok mnie i omiótł moją szyję gorącym oddechem. Ścisnął mój pośladek na co cicho pisnęłam.
- Wszystko spakowane, możemy iść- zignorowałam jego zaloty i odepchnęłam go lekko.
- Kochanie.. - chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Nasze ciała idealnie do siebie pasowały- Nie zdążyłem podziękować Ci za Twój prezent- szepnął szczypiąc zębami moją szyje. Cicho jęknęłam czując jak pozostawia mokre ślady pocałunków wzdłuż linii szczęki. Wplotłam dłonie w jego włosy rozkoszując się tą chwilą. Gdy wycałował już chyba każdy kawałek mojej skóry na szyi zajął się w końcu ustami. Delikatnie przejechał językiem po dolnej wardze po czym chwycił ją w zęby i leciutko pociągnał. Uwielbiałam kiedy tak się ze mną drażnił.
- Na pewno chcesz jechać ?- zapytał kiedy poczuł, że mógłby w tej chwili zrobić ze mną wszystko.
Gdy już chciałam przecząco pokiwać głową dając m znak żebyśmy tu zostali usłyszeliśmy z dołu krzyki.
- Jeśli nie zejdziecie za minute, osobiście po was przyjdę- krzyknął Zayn.
- Już idziemy- odpowiedziałam odrywajac się od Harrego, chwyciłam jego dużą dłoń i skierowaliśmy się w stronę schodów po drodzę Harry złapał nasz plecak i założył go sobie na ramię. Jego mina nie była zadowolona, więc ostatni raz musnęłam jego wargi szepcząc :
- Nie martw się, wynagrodzę Ci to








To chyba będzie mój ulubiony rozdział z serii '' szczęśliwe''. Podoba wam się ?
Chciałabym tez, żeby każda osoba która to czyta zostawiła po sobie komentarz pod tym rozdziałem, chce wiedzieć ile was jest ;))

Saturday, March 30, 2013

-jedenasty-

Drogi Harry
Przepraszam, że nie będzie mnie przy Tobie kiedy otworzysz oczy. Pewnie zastanawiasz się teraz gdzie zniknęłam. Myślisz sobie co zrobiłeś nie tak, może coś powiedziałeś... Jesteś w błędzie. Wszystko było dobrze, wręcz wspaniale. Ty jesteś wspaniały. A ja nie zasługuje na Ciebie. Jestem nie warta tych pięknych słów, czułych gestów... Twojej miłości... Wyrządziłam Ci tyle złego, i właśnie dlatego nie chcę żebyś cierpiał. Na pewno wydaje Ci się teraz, że to wszystko nie ma sensu, że powinnam być przy Tobie i rozpocząć ten dzień od słodkiego całusa o smaku kawy zbożowej i gorzkiego papierosowego dymu, jednak ja tak nie potrafię.
Wyznam Ci jedną rzecz... pamiętasz jak się poznaliśmy ? Ja pamiętam doskonale, Twoje jadowicie zielone oczy... które mnie zahipnotyzowały, wiesz... pokochałam Cię od pierwszej sekundy, gdy Tylko usłyszałam Twój głos, gdy spojrzałeś mi w oczy. Nigdy Ci tego nie powiedziałam ponieważ mam talent do niszczenia wszystkiego czego dotknę.
Dziękuje Ci za wszystko, nauczyłeś mnie patrzeć sercem pamiętasz ?
Jednak moje serce to totalny dupek, więc postanowiłam posłuchać rozumu i dać Ci to co według mnie jest najlepszym wyjściem z sytuacji, zostawić Cię...
Wiem, wiem... spędziliśmy ze sobą noc..
Cholera Harry... co Ty ze mną robisz... mam burdel w głowie... te słowa nie mają żadnego sensu, żadnego celu... tylko dodatkowo Cię ranię... O Święty Barnabo dopomóż mi w tej dziwnej chwili... Siędzę na brzegu Twojego łóżka i piszę ten durny list raz po raz spoglądając na Ciebie pogrążonego w głębokim śnie... jesteś zmęczony.. uhh nie dziwię Ci się, dałeś popis wariacie.
Tak bardzo Cię kocham *wzdycham patrząc na Twoją szczęśliwą twarz*
Chyba czas już kończyć bo zaczynam się rozklejać. Jestem kretynką. Zapomnij o mnie. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego... uwierz mi, wiem co mówię... albo raczej piszę...
Powodzenia Haroldzie ;)


Charlie.



Cichutko odłożyłam długopis i kartkę na szafkę obok łóżka. Próbowałam się powstrzymać przed ostatnim spojrzeniem na niego, ale nie mogłam. Podeszłam na palcach i delikatnie pocałowałam go w czoło, delektując się jego słodkim zapachem, po czym wyszłam.
Biegłam do domu ile sił w nogach, chciałam znaleźć się jak najdalej, myśląc, że to pomoże mi zapomnieć, oderwać się od tego. Nagle jednak zmieniłam kierunek i już po chwili pukałam do drzwi mieszkania Kai'a. Nikt mi nie otwierał więc postanowiłam wejść sama.
Rozglądałam się po całym mieszkaniu jednak znalazłam go dopiero w sypialni, przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia kiedy zobaczyłam go takiego... w pokoju śmierdziało alkoholem w popielniczce tlił się jeszcze papieros a on spocony i brudny leżał w czystej białej pościeli. Pomyślałam sobie wtedy, że nie mogę być już większą kretynką będąc z nim, przez głowę przeleciały mi wspomnienia dzisiejszej nocy... Byłam nie fair i dla Harrego i dla Kai'a, więc muszę coś z tym zrobić.. i to jak najszybciej.
-Kai...- zawołałam.
- Kai- szturchnęłam go gdy wołanie nie budziło go.
-Kai do cholery obudź się!
- Jezu Charlie, czego chcesz? - przestraszony aż usiadł na łóżku przecierając oczy.
- Muszę Ci coś powiedzieć- zaczęłam
-Teraz ? Skarbie dopiero wróciłem.. to może poczekać- ułożył się z powrotem do pozycji leżącej i zamknął oczy.
-Nie to nie może czekać- wstałam i odsunęłam rolety wpuszczając rażące poranne słońce.
- Kurwa Charlie, zwariowałaś ? - przeklną po czym zasłonił twarz dłońmi.
- Tak... dokładnie tak.. zwariowałam... Nie wiem co ja sobie myślałam.. jestem idiotką.. jak ja mogę z Tobą być ? - chodziłam po pokoju od jednego końca do drugiego bawiąc się nerwowo palcami.
- Co ? O czym Ty mówisz ? - usiadł- Jeśli chodzi o tą imprezę.. to przepraszam Cię, jak odeszłaś.. ja po chwili szukałem Cię.. poszedłem do Twojego domu... ale Ciebie nie było.. wkurzyłem się... Czasami nie mogę się rozgryźć.. jednego dnia jesteś chętna na wszystko tylko po to by drugiego dnia być złą na cały świat, nie rozumiem...- wydawał się zagubiony.
- Sam widzisz.. to nie ma sensu, jestem nie fair wobec Ciebie, siebie i … - urwałam gryząc się w język... Uff jeszcze trochę i powiedziałabym za dużo.
- Nadal nie rozumiem
- To koniec Kai... - spojrzałam na niego czekając na jakąkolwiek reakcje. Gdy się jednak jej nie doczekałam ruszyłam w stronę wyjścia. Czułam jak wielki kamień spada mi z serca, jak uwalniam się od ciężaru kłamstw i oszustw. Spale się w piekle. Będę płonąć w czeluściach ognia piekielnego do końca świata.
- A niech Cię szlag Charlie- usłyszałam za sobą a potem trzasłam drzwiami manifestując koniec tego dziwnego rozdziału w moim życiu. Koniec. Finito. Final.


Wróciłam do domu, zmęczona ale w 1/3 szczęśliwa.
Krzątałam się po kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia gdy nagle po mojej prawej stronie pojawił się Zayn.
-Znowu masz zamiar namieszać mu w głowie ?
-O czym ty mówisz ? - wyminęłam go szybko unikając jego spojrzenia.
- Dobrze wiesz o czym mówię Charlie- odciął mi drogę ręką którą oparł o ścianę.
Wlałam sobie do szklanki soku pomarańczowego i upiłam duży łyk robiąc wszystko by on znudził się czekaniem na odpowiedź i poszedł sobie. Jednak chyba nie miał zamiaru, stał tam i czekał a mi się wydawało, że minęła wieczność za nim Ryan pojawił się w kuchni i uratował mnie.
- Cześć siostra, gdzie byłaś ? - zaczął szperać w lodówce- Oh- jego wzrok począł na mnie, mojej pogniecionej sukience, rozmazanym makijażu i włosach w totalnym nieładzie- Chyba ominęła mnie dobra impreza- zaśmiał się po czym zmierzwił mi włosy jeszcze bardziej psując mi fryzurę.
- Cześć Ryan- szepnęłam i wykorzystałam nie uwagę Zayna uciekając do pokoju.
-Uff – zamknęłam drzwi na klucz i oparłam się o nie plecami.
Zdecydowanie za dużo się dzieję jak na jeden poranek.

Gdy ochłonęłam wzięłam długi odprężający prysznic i ubrałam się w coś czystego. Wyłączyłam komórkę by nikomu nie wpadło czasem do głowy by chcieć się ze mną skontaktować i z książką usiadłam na parapecie wychylając nogi za okno.

Już prawie zdążyłam zapomnieć o feralnym poranku gdy na ogrodzie usłyszałam krzyki...
- Gdzie ona jest ?
- Harry daj sobie spokój, ile razy mam Ci to powtarzać.
-Możesz ile chcesz a ja i tak zrobię po swojemu.
- Bo jesteś totalnym idiotą !
- Może... ale uwierz mi gdybyś był tak cholernie zakochany też zrobiłbyś wszystko...
Serce podskoczyło mi do gardła. Zapomniałam jak się oddycha i cała zesztywniałam.
Święty Barnabo co ja mam zrobić ? Gdzie się ukryć... gdzie uciec ?
Pospiesznie zamknęłam okno i upewniłam się, czy drzwi od pokoju nadal są zakluczone.
Usiadłam przy drzwiach podkurczając kolana i czekałam... czekałam na to co się stanie.
Starałam się być jak najciszej, może wtedy uzna, że mnie nie ma i pójdzie sobie, ale nauczyłam się już, że nic nigdy nie jest tak jakbym chciała... że wszystko dzieję się NIE zgodnie z moimi planami.

Nagle klamka poruszyła się mocno szarpnięta przez Niego.
-Charlie, wiem, że tam jesteś.
Nie odezwałam się, nadal wierzyłam w moją teorie '' nie odzywaj się a na pewno da sobie spokój, nie ruszaj się a on na pewno sobie pójdzie'' w najgorszym wypadku wcieliłabym w życie sztuczkę pod tytułem '' zdechł pies'' i udawałabym trupa.

Głupia idiotka

-Charlie !– walił w moje drzwi
-Ej stary uspokój się- usłyszałam Ryana.
Nastała chwila ciszy, zamknęły się drzwi od pokoju brata i znowu zostałam z nim sama... ja po jednej stronie on po drugiej.
- Błagam Cię- westchnął z rezygnacją a ja już miałam nadzieję usłyszeć oddalające się kroki jednak on usiadł przy drzwiach nie mając zamiaru rezygnować.

Niech to szlag

- Charlie, wiem, że tam jesteś, i jeśli nie chcesz mnie widzieć, okej postaram się to zrozumieć, jednak słyszysz mnie więc powiem Ci co o tym wszystkim myślę- przerwał.

Przysięgam, że z każdą chwilą wielka gula w moim gardle zbliża się do destrukcji.

-Pieprzyć to... rozumiesz... Kocham Cię... i Ty mnie kochasz... więc po co to utrudniać... po co komplikować ? Miłość jest najprostszą rzeczą na świecie.. Uwierz mi, że bez Ciebie, ten cały świat mógłby nie istnieć, pieprzyć go... gdy nie ma Ciebie jestem pusty. Boże Charlie, próbuje Cię zrozumieć, iść twoim tokiem myślenia.. ale nie potrafię... Nie mogę Cię znowu stracić... Już raz pozwoliłem Ci odejść, nie zrobię tego znowu... zbyt wiele dla mnie znaczysz, zbyt ważna jesteś. Mam przy sobie Twój list... wiesz ile razy go czytałem ? Miliony...w końcu pomyślałem ' O nie, tak łatwo nie będzie, nie uciekniesz mi tym razem panno Lee' i przybiegłem tutaj... Siedzę pod Twoimi drzwiami jak idiota czekając aż mi otworzysz, aż dasz mi w końcu szansę. Obiecuję, że ją wykorzystam, obiecuję, że każdy dzień będzie Twoim świętem, każdego dnia będę Ci dziękował za tą szanse, tylko proszę otwórz drzwi i mi ją daj...Proszę – usłyszałam jak pociąga nosem.

Boże, on płacze ?
O nie, nie, nie, nie... cholera.. ja też.








1:00 - godzina weny... i powyższy odcinek jest jej wytworem. YAY zając przyniósł mi koszyk pełen inspiracji. Cieszmy się i radujmy.
Wesołych świąt.











Saturday, March 23, 2013

-dziesiąty-

 2 miesiące później.






-Nie, Kai.. nie mam ochoty iść na tą imprezę!- krzyknęłam stojąc na chodniku pełnym mijających mnie ludzi, Kai stał naprzeciwko mnie z sekundy na sekunde zmieniającym się wyrazem twarzy z błagającej na wściekłą.


-A możesz mi łaskawie wytłumaczyć dlaczego ?


-Nie chce i już- założyłam ręce na piersi zdeterminowana by nie dać się znowu namówić.


-To nie. Idę sam- odwrócił się napięcie i poszedł w przeciwnym kierunku.


-Pieprz się Kai !- krzyknęłam za nim ale on się nie odwrócił.


Przesiąknięta złością ruszyłam w kierunku plaży. Od dwóch miesięcy jesteśmy z Kai'em parą, trochę się u mnie pozmieniało, nie utrzymuje już kontaktu z Harrym i resztą ferajny, gdy widzę Zayna w moim domu gdy pomaga swojej mamie, rzucam mu tylko nienawistne spojrzenia i jak najszybciej wymijam. Gdyby nie on pewnie już dawno bym o nich wszystkich zapomniała. A Kai... owszem jest wkurzający, ale kocham Go i chce by tak zostało.


Teraz muszę pomyśleć co ze sobą zrobić... Kai poszedł na imprezę i będzie się świetnie bawił.. więc nie mogę być gorsza.. w żadnym wypadku.



-To samo poproszę- powiedziałam piąty raz bełkocząc już od nadmiaru alkoholu.


-Myślę, że już Ci chyba wystarczy maleńka- odpowiedział barman uśmiechając się zalotnie.


-Płace i wymagam- uśmiechnęłam się- jeszcze raz to samo- powtórzyłam a on zrobił co kazałam.


Po tym kieliszku stwierdziłam jednak, że trzeba urwać się z tego miejsca, nudno tu, w tle leci nudna muzyka a obok mnie siedzą nudni ludzie. Rzuciłam barmanowi pieniądze i sarkastycznie rzuciłam coś typu ' dzięki za mile spędzony czas' i poszłam. Długo włóczyłam się po plaży co rusz potykając o własne nogi i upadając na na szczęście miękki piasek.


Nagle w oddali zobaczyłam coś jasnego, jakieś płomienie rozświetlające grupkę ludzi.


Dopiero po chwili zorientowałam się, jak daleko doszłam, i kim jest grupa ludzi.


Bez namysłu ruszyłam w tamtą stronę.


-Cześć chłopaki- krzyknęłam chyba najbardziej wesołym głosem na jaki było mnie stać.


-Charlie ?- ich miny wskazywały na to iż są bardzo zaskoczeni moją obecnością tutaj.


-Tak na mnie mówią- uśmiechnęłam się pijacko i usiadłam na kocu obok Louisa.


-Cześć kotku, tak dawno Cię nie widziałam- zarzuciłam mu rękę na ramię.


-Taaa.. ja Ciebie też.


-Ooo, macie piwo, jak fajnie – ucieszyłam się na widok skrzynki ze szklanymi butelkami i rzuciłam się w ich stronę biorąc jedną. Po chwili otworzyłam ją zębami i wypiłam duszkiem ponad połowe butelki.


-Co ona tutaj robi ?- usłyszałam szept Nialla który skierował swoje pytanie do Harrego.


O cholera, Harry... nagle wszystko do mnie wróciło, zachłysnęłam się piwem wpatrując się w Loczka.


On wzdrygnął ramionami co miało oznaczać ' nie wiem Niall co ONA tu robi '.


-Napijmy się z tej okazji- Liam podniósł butelke do góry ogłaszając toast i upił z niej dość spory łyk.


-Jakiej okazji ?- prychnął Zayn.


-Że Charlie do nas dzisiaj dołączyła- Liam znowu upił duży łyk


-A kto ją tu zapraszał ?- spojrzał na mnie takim samym spojrzeniem jakie ja rzucam mu codziennie gdy go widzę.


-Dobra już sobie idę- próbowałam wstać ale kiepsko mi to wychodziło.


-Myślę, że to dobry pomysł- rzucił Zayn nadal tak na mnie patrząc.


Gdy w końcu udało mi się podnieść zakręciło mi się w głowie i upadłam na kolana Harrego, wylewając przy okazji piwo na jego spodnie.


-Oj przepraszam, serio nie chciałam- powiedziałam przez śmiech podnosząc się z jego kolan. W pośpiechu zaczęłam wyciągać chusteczki z torebki i wycierać jego mokre.. ekhem.. krocze.


-Charlie, hej.. stop, dam sobie rade, to zaraz wyschnie- powiedział nieco zawstydzony.


Zaśmiałam się i dokończyłam już prawie pustą butelkę piwa.


-Miło było- zabrałam ze skrzynki nową butelkę i tak jak poprzednio otworzyłam ją zebami po czym ruszyłam na przód by opuścić to towarzystwo.


-Poczekaj odprowadzę Cię- krzyknął za mną Harry.


-Hej stary co ty robisz ? - Zayn wściekły wstał by zatrzymac kumpla.


-Tylko ją odprowadzę, nie widzisz w jakim jest stanie ?- wyrwał się z uścisku i dogonił mnie.


-Nie musisz.- spojrzałam na niego po czym zachwiałam się i upadłam.


-Chyba jednak musze- zaśmiał się i podał mi dłoń by pomóc mi wstać.


Chwyciłam go pod ramie i dałam się prowadzić, nie miałam już siły na sarkazm, złość czy cokolwiek innego, chciałam po prostu jak najszybciej położyć się do łóżka.


Jednak droga do domu była długa i męcząca a plaży nie było końca...


-Harry mam wrażenie, że stoimy w miejscu- wybełkotałam.


-Źle się czujesz ?- zapytał z troską przystając i spoglądając na mnie badawczo.


-Nie mam siły iść już dalej.- odpowiedziałam opadając ciężko na piasek.


Harry usiadł obok mnie. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, więc ja postanowiłam przerwać tę ciszę.


-Powinieneś mnie nienawidzić


-Nie potrafię, mimo wszystko.. - odpowiedział patrząc prosto w moje oczy.


-Przepraszam Cię za wszystko Harry... ja... w sumie to nawet nie mam wytłumaczenia.. kretynka ze mnie i tyle.


-Może trochę- uśmiechnął się lekko- Ale nadal .. zresztą nie ważne- odwrócił szybko wzrok i nagle nic więcej go nie interesowało oprócz swoich palców które bawiły się nerwowo materiałem koszulki.  


-Co nadal ?- przeczołgałam się z jego prawej strony tak bym była naprzeciwko niego.


-Nadal Cię kocham- odpowiedział nie zaprzestając zabawy koszulką.


Podniosłam jego podbródek do góry i nie pytając o nic po prostu wpiłam się w jego usta, całując go tak łapczywie i namiętnie, że po chwili oby dwoje nie mogliśmy już oddychać.


-Charlie...- szepnął próbując złapać oddech.


Nie pozwoliłam mu dokończyć, ponownie go pocałowałam odrywając się od niego dopiero wtedy kiedy zdejmowałam mu przez głowę koszulkę. Już nic nie mówił, chwycił mnie w pasie by przyciągnąć bliżej siebie, po czym delikatnie dotykając mojej nagiej skóry ściągnął ze mnie sukienkę pozostawiając mnie w samej bieliźnie. To wszystko było nie do opisania, uczucia które się we mnie rodziły były tak cudowne, że nie baczyłam na konsekwencje naszych czynów, gdy nasze usta wciąż były złączone dotknęłam ręką jego krocza ściskając lekko dłonią, na co on zareagował cichym jękiem, Harry jednak nie chciał zbyt długo się bawić i jednym stanowczym ruchem zdjął spodnie razem z bokserkami które wyrzucił przed siebie by nie przeszkadzały, moje spojrzenie mimowolnie powędrowało w dół by przyjrzeć się idealnemu skrawku ciała Harrego. Nie chciałam być mu dłużna więc szybko zdjęłam stanik i majtki, on chwilę zatrzymał na mnie wzrok uśmiechając się pod nosem, po czym przesunął biodra do przodu, sondując moje wejście bez używania rąk. Kiedy je znalazł, wsunał się we mnie powoli, przytrzymując mnie za ramiona. Zanurzał się coraz głębiej i głębiej.


-Mm- zamruczał, wtulając twarz w moją szyję.


Jego pchnięcia były powolne i głębokie. Powolne i głębokie. Powolnie i głębokie. Rozciągał mnie do granic możliwości i zaraz się wycofywał. Wypełniał mnie bardziej niż do końca. Jego ciche sapnięcia tuż przy uchu nakręcały moje podniecenie do granic. Pchnięcia stały się szybsze i mocniejsze. Szybsze i mocniejsze. I mocniejsze. I mocniejsze.


Boże.Tak.


Nasze ciała ogarnął tak wielki orgazm, że nie miałam siły już na nic więcej, wiotka położyłam się na piasku próbując odzyskać równy oddech.


-Kocham Cię- wyszeptał Harry wprost do mojego ucha. Uśmiechnęłam się tylko nie mając siły nic odpowiedzieć. Usłyszałam tylko szelest zakładanych ubrań.


-Musimy stąd iść, już prawie świta- zaśmiał się, podał mi moją sukienkę bym się ubrała po czym chwycił za rękę i gdzieś poprowadził.


Dopiero gdy byliśmy na miejscu zorientowałam się, że to jego dom. Nie miałam siły protestować gdy wepchnął mnie lekko do środka. Sama skierowałam się do jego pokoju gdy on został na dole, biorąc coś z kuchni.


Rzuciłam w kąt swoją sukienkę i rzuciłam się na łóżko okrywając kołdrą.


Później pamiętam już tylko moment gdy Harry kładzie się obok mnie. Sekundę później zasnęłam wtulona w jego ramię.




Rano obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno. Poczułam ostry ból głowy i dziwną suchość w gardle. Przetarłam oczy i znieruchomiałam... Spojrzałam pod kołdrę...








Boże, kochany... Czy ja się z nim kochałam ?!?!




Nie wiem ile razy was już przepraszałam za moja nieobecność..
ale zrobie to po raz kolejny, bo teraz juz przesadziłam...
Przepraszam...
a co do odcinka...
to powiem wam szczerze, że mi się cholernie nie podoba.. ale nic innego już napisać nie mogłam.