Total Pageviews

Saturday, May 19, 2012

-trzeci-


Szliśmy uliczkami Barcelony, nie odzywając się do siebie, co chwilę było tylko słychać pstryknięcie mojego aparatu gdy znowu znalazłam coś wartego uwiecznienia. Kilka razy udało mi się nawet sfotografować Zayna kiedy jego nieobecne oczy patrzyły gdzieś w dal. Było mi trochę głupio... wiele razy otwierałam buzię by powiedzieć cokolwiek, ale po chwili to cokolwiek wydało mi się tak proste i prymitywne, że w końcu rezygnowałam z tego pomysłu i się nie odzywałam.

W pewnym momencie poczułam jak przyjemny chłodny, mordki wiatr rozwiewa moja włosy, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jesteśmy na promenadzie na której widok rozprzestrzeniał się na morze i zachodzące słońce.
-Pomyślałem, że może odpoczniemy, siadając na plaży- odezwał się w końcu Zayn opierając się o barierkę i znowu patrząc gdzieś w dal.
-Tak.. to dobry pomysł- wpatrywałam się w jego idealną twarz, nie mogąc się skupić na niczym innym. Ruszył schodami czekając na mnie na samym dole, gdy zeszłam delikatnie musnął moje plecy palcami prowadząc mnie na brzeg.
-Mam coś dla Ciebie – powiedział gdy doszliśmy już tak blisko, że woda prawie moczyła mi buty.
Spojrzałam na niego zaskoczona, mimowolnie tworząc z ust dzióbek i powoli przymykając oczy.
Czy to nie idealna sceneria na pocałunek.
Charlie!
Kretynko!
Opanuj się!
Przybrałam normalną pozę udając niezainteresowaną i czekałam aż w końcu pokaże co dla mnie ma.
Zaczął grzebać w swoim plecaku, i gdy już miał wyciągać z niego daną rzecz jakiś niezidentyfikowany obiekt uderzył go w tył głowy.
-Ał- syknął z bólu chwytając obolałe miejsce.
-Czyżbym przerwał jakąś romantyczną akcje ?- zaśmiał się chłopak o blond włosach i prawie tak błękitnych oczach jak morze.
-Niall !- krzyknął Zayn- Wiedziałem, że to ktoś z was- odwrócił się do niego i uderzył go z otwartej dłoni w czubek głowy.
Stałam tak nie do końca wiedząc co się dzieje...patrząc raz na Zayna raz na blondyna.
-Spodobałby się Libby – pomyślałam przypominając sobie moja przyjaciółkę, która rozpłynęłaby się na widok owego chłopaka.
-A może byś mnie przedstawił – chłopak spojrzał na mnie wyciągając dłoń.
-Przepraszam, Charlie to Niall... Niall to Charlie... - uścisnęliśmy sobie ręce po czym Niall spojrzał na Zayna znacząco i puścił mu oczko.
Myślał, że tego nie zauważę ?
- Na nas już czas- Zayn zwrócił się do mnie i chwytając za rękę poprowadził wzdłuż brzegu.
- Narazie – krzyknął za nami blondyn. Odwróciłam się i pomachałam mu na pożegnanie.

Spojrzałam na nasze splecione palce i odchrząknęłam znacząco zwalniając krok.
- Oj przepraszam- zrozumiał o co mi chodzi i szybko mnie puścił.
Uśmiechnęłam się by nie czuł się skrępowany i zaproponowałam kawę w pobliskiej kawiarni której szyld zauważyłam przed chwilą.
Zgodził się.

Caffee Heaven było naprawdę bardzo przytulną kawiarnią. Jasny skandynawski wystrój sprawiał, że czuło się tu trochę więcej chłodu niż na zewnątrz, zdecydowanie kawiarnia w moim stylu. Czułam, że będę tu częstym gościem. A gdy jeszcze na drzwiach zobaczyłam karteczkę z informacją iż poszukują pracowników, postanowiłam przyjść tu jutro i zapytać o pracę.
Bardzo podoba mi się perspektywa pracy w tak cudownym miejscu.

Zajęliśmy miejsce przy ścianie i zamówiliśmy sobie carmel machiatto i szarlotkę z lodami i bitą śmietaną.
Gdy zobaczyłam jakie dali nam porcję zaniemówiłam.
-Chyba będziesz musiał turlać mnie do domu – zaśmiałam się chwytając w dłoń łyżeczkę.
-Damy radę- odwzajemnił uśmiech i również zabrał się za pałaszowanie ciasta.

Znowu długi czas się nie odzywaliśmy, nagle podszedł do nas jakiś starszy pan i wręczył mi jakąś ozdobną karteczkę z wierszem, zdziwiłam się, chciałam chwycić za portmonetkę i zapłacić mu ale on uśmiechnął się powiedział coś pewnie po hiszpańsku i odszedł.
Spojrzałam na kartkę po czym na Zayna...
-Espero que ese chico vale la pena … to oznacza Mam nadzieję że ten chłopak jest tego wart- odpowiedział na moje niezadane pytanie po czym uśmiechnął się- Pokaż- wyrwał mi kartkę, a ja nawet nie zdążyłam zaprotestować...

Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię w przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.

Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.

I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.

Lubię to -- i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskonczone przestrzenie nieziemskiego świata.

-Piękne- skomentowałam kiedy skończył czytać tekst.
Jego policzki zapłonęły czerwienią a on widocznie się zawstydził, wzięłam od niego kartkę i schowałam do torebki, powieszę ja sobie nad łóżkiem, jak wszystkie ważne dla mnie pamiątki.

Znowu siedzieliśmy w ciszy... zaczynało mnie to irytować...
-Podobno miałeś coś dla mnie- odezwałam się.
-A tak...- wygrzebał z plecaka książkę- To przewodnik po Barcelonie- podał mi.
-A to co ? - wskazałam na ciąg cyfr widniejący na okładce.
-A to mój numer w razie gdybyś się zgubiła podczas zwiedzania- spojrzał mi głęboko w oczy i wypił ostatni łyk kawy.

Nagle gdy rozmowa już nam się całkiem rozwinęła zadzwonił jego telefon.
- Co chcesz ? - odebrał.
….....
Nie słyszałam co mówiła osoba po drugiej stronie.
- A gdzie jesteście ?
…......
-Będę za piętnaście minut- odpowiedział po czym rozłączył się.
Momentalnie posmutniałam słysząc, że będę musiała się z nim pożegnać.
- Chodź zbieramy się- powiedział wstając z krzesła.
- Wiesz.. skoro musisz iść... to idź... ja tu zostanę- odpowiedziałam.
- Ale Ty masz iść ze mną- puścił mi oczko i wyciągnął do mnie rękę.
Zawahałam się chwilę i uprzednio wkładając przewodnik do torebki, chwyciłam jego dłoń.
On zapłacił za wszystko i wyszliśmy z budynku.
- A powiesz mi gdzie mnie ciągniesz ? - zapytałam próbując dorównać mu kroku.
- Jest impreza na plaży, chciałem żebyś poznała moich przyjaciół – odpowiedział.

Gdy zauważyłam już jasne światło ogniska szybko puściłam rękę Zayna, on spojrzał na mnie zdziwiony a zarazem smutny ale nic nie powiedział.
-Cześć stary – podszedł do niego chłopak z lokowanymi włosami i jadowicie zielonymi oczami w których odbijało się światło płomieni.
- Harry- podał mi dłoń, a ja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić... Drugi raz podczas tak krótkiego pobytu w Barcelonie poczułam ukłucie w sercu... i te jakże znane wszystkim motylki w brzuchu...
Ryan miał racje...
Barcelona zawróciła mi w głowie...

Thursday, May 10, 2012

-drugi-


-Może oprowadziłbyś Charlie po okolicy ? - Francesca zwróciła się do syna.
-Jasne, jeśli ona tylko chce- chłopak uśmiechnął się do mnie promiennie a ja modliłaś się by policzki nie zapłonęły mi soczystą czerwienią.
-Jestem zmęczona- odpowiedziałam z uśmiechem sztucznym jak cyrkonia.
- To może jutro ? Pod wieczór, nie będzie już tak gorąco- nie dawał za wygraną.
- Dobrze, to do zobaczenia jutro- pożegnałam się ze wszystkimi i wróciłam do swojego pokoju.
- O siódmej- krzyknął jeszcze za mną a w odpowiedzi usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami.
-Powróciłam na miejsce przy oknie i przyglądałam się zachodowi słońca, w Londynie rzadko mogłam obserwować to zjawisko, więc było to dla mnie nie lada przeżycie. 
Zdjęłam swoje martensy, skarpetki w kropki i otworzyłam okno wystawiając za nie nogi. 
Rozkoszowałam się ciepłymi promieniami słonecznymi które ogrzewały mnie i wyobrażałam sobie swoje dalsze życie w tym miejscu...
Jestem bardzo ciekawa co się tutaj wydarzy.

Przyglądając się każdej osobie na plaży zauważyłam, że ktoś mi macha, przyłożyłam rękę do czoła zasłaniając sobie słońce które raziło mnie w oczy i próbowałam dojrzeć kto to jest.
- To Zayn- odpowiedziałam sama sobie i uniosłam dłoń by mu odmachać, w tym momencie poczułam się obserwowana i zeszłam z parapetu zamykając okno.

Powoli robiło się już ciemno a mnie dotykało zmęczenie więc postanowiłam wziąć szybki prysznic i położyć się spać.
Wychodząc z łazienki na moim łóżku siedział Ryan, trochę się przestraszyłam, ale wtedy przypomniałam sobie, że gdy mieszkaliśmy w Londynie często tak robił.
-Papierosa ?- zapytał trzęsąc paczką miętowych fajek.
-A rodzice ?- oni nie wiedzieli, że któreś z nas pali i pewnie byłaby niezła wolna gdyby się dowiedzieli.
-Już dawno śpią, mam nawet odświeżacz!- powiedział to śpiewająco machając mi puszką odświeżacza przed nosem.
-Dobra- wyrwałam mu papierosy i szeroko otworzyłam okno.
Usiedliśmy obok siebie na parapecie i odpaliliśmy fajki.
W Londynie bardzo często robiliśmy sobie takie nocne pogawędki... byliśmy bardzo zgranym rodzeństwem.. owszem zdarzały nam się kłótnie, bójki i wyzwiska ale skoczylibyśmy za sobą w ogień.. zrobiłabym dla niego wszystko, naprawdę wszystko.
- I jak Ci się tu podoba ?- zapytał zaciągając się dymem.
- Jest nieźle- odpowiedziałam bez przekonania.
- Nieźle ? Charlie... przecież Barcelona jest niesamowita- spojrzał na mnie z takim wyrzutem jakbym co najmniej zabiła mu kota.
- Widziałam Barcelonę przez okno taksówki, nie wiele mogę jeszcze o niej powiedzieć.
- Ale jutro pan bardzo przystojny Zayn Malik oprowadzi Cię po niej- szturchnął mnie znacząco łokciem zabawnie poruszając brwiami.
- Jeśli dla Ciebie on jest taki przystojny to czemu sam się z nim nie umówisz ?
- Bo niestety woli Ciebie- udawał smutnego i schował twarz w dłoniach udając, że płacze.
- Jesteś czubkiem- śmiałam się z niego, po chwili on uspokoił się i biorąc ostatniego macha wyrzucił niedopałek daleko przed siebie, ja zrobiłam to samo i zeszliśmy z parapetu.
-Dobranoc siostra- Ryan przytulił mnie na dobranoc i wyszedł z mojego pokoju.

Ostatni raz spojrzałam w rozgwieżdżone niebo i położyłam się do łóżka.

Rano obudziły mnie krzyki dochodzące z plaży, właśnie odnalazłam jeden minus mieszkania tak blisko morza. Rozciągnęłam się na wszystkie strony i wkładając stopy w puchate kapcie zeszłam na dół przywitać się z rodzinką.
Trafiłam akurat na bardzo luksusowe śniadanie na tarasie, na stole w miskach stały różnorakie egzotyczne owoce... żadnych kanapek, płatków lub czegokolwiek do czego byłam przyzwyczajona.
Stanęłam przy drzwiach tarasowych opierając się o framugę i przywitałam się głośnym ''dzień dobry'' z rodzinką.
-Dzień Dobry Charlie.. siadaj z nami – mama uśmiechnęła się promiennie odsuwając mi krzesło obok siebie.
Raz jeszcze rozciągnęłam się i w tym samym momencie zobaczyłam Zayna umorusanego czarną ziemią z ogródka, który kiwał mi radośnie.
Spojrzałam po swojej kusej pidżamie i lekko się zawstydziłam... na pewno nie wyglądałam zbyt pociągająco w za dużej koszulce brata i koronkowych majtkach więc szybko usiadłam na krześle i zastanawiałam się co by tu zjeść.
W końcu nalałam sobie soku pomarańczowego obrałam banana, pokroiłam go sobie na kawałki i zamoczyłam w jogurcie naturalnym. Całkiem niezłe śniadanie, zdrowe, niskokaloryczne i bardzo smaczne.

Gdy już wszyscy byli najedzeni wstaliśmy od stołu i już zaczęliśmy po sobie sprzątać ale obok pojawiła się Francesca.
-Ja posprzątam- wyrywała nam naczynia z rąk i wyganiała od stołu.
Nie byliśmy przyzwyczajeni do takich akcji ale tata za to jej płacił więc nie protestowaliśmy.
Od razu udałam się do swojego pokoju.

Zdałam sobie sprawę, że jestem jeszcze nie rozpakowana i rozwalone walizki leżą na środku mojego pokoju. Wzięłam się więc za rozpakowywanie. Włączyłam na maksa nowy nabytek w postaci płyty młodej brytyjskiej wokalistki Birdy, najpierw poszłam wziąć zimny prysznic bo przez tą krótką chwilę na dworze już zdążyłam się spocić, ubrałam się w białą bokserkę i jasne dżinsowe szorty z ćwiekami włosy niedbale związałam gumką, po czym otworzyłam okno by odświeżyć pokój po nocy i wzięłam się za rozpakowywanie.

People help the people
Nothing will drag you down
Oh and if I had a brain, Oh and if I had a brain
I'd be cold as a stone and rich as the fool
That turned all those good hearts away

Śpiewałam sobie pod nosem układając ubrania w szafie i nie zwracając uwagi na nic, więc skąd mogłam wiedzieć o tym że ktoś stoi w moich drzwiach i mi się przygląda ?

-Brawo!- krzyknął obdarowując mnie głośnymi brawami, przestraszyłam się straszliwie lądując tyłkiem na podłodze.
-Boże, Zayn !- krzyknęłam przerażona gdy spojrzałam na ową osobę która stała przy drzwiach- Nie mogłeś zapukać ?- spytałam wstając z podłogi i masując obolałe pośladki.
-Pukałem ! Ale widocznie śpiewałaś zbyt głośno – zachichotał pod nosem wprawiając mnie w zakłopotanie, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że on przecież słyszał mój pseudo śpiew.
-Długo tu stałeś ? - bawiłam się kosmykiem włosów starając się nie patrzeć mu w oczy.
-Wystarczająco – uśmiechnął się niebiańsko ukazując przy tym rząd śnieżnobiałych zębów.
- O matko...- spuściłam głowę na podłogę, nagle nie interesowało mnie nic innego tylko moje bose stopy.
Znowu usłyszałam jego śmiech.
-Szykuj się, za pół godziny wychodzimy – powiedział po czym zamknął za sobą drzwi.
Opadłam bezwładnie na łóżko chowając twarz w dłoniach i śmiejąc się z samej siebie, nigdy w życiu nie zrobiłam z siebie jeszcze takiej idiotki.
-Głupia- skarciłam siebie w myślach i zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe, że nie zauważyłam upływu czasu.
Poszłam do łazienki naprawić makijaż i zmienić ciuchy na coś bardziej miastowego, czyli zwiewna kwiecistą sukienkę przewiązaną cienkim brązowym paskiem, do tego dołożyłam słomiany kapelusz i czarne lenonki, założyłam swoje ukochane żółte conversy i byłam gotowa do wyjścia... w małą torebkę włożyłam telefon i papierosy i zeszłam na dół.
- Kogo tu diabli niosą – odezwał się tata pijący sok w kuchni i zawzięcie rozmawiając o czymś z mamą.
Odpowiedziałam mu krzywym uśmiechem i rozejrzałam się po domu w poszukiwaniu, nawet sama nie wiem czego.
-To co idziemy ? - odezwał się głos za mną, teraz poznałam, to na pewno był Zayn.. przecież z nikim innym się nie umawiałam...
Głupia
Głupia
Głupia
- Chyba.. chyba tak – odpowiedziałam po czym ruszyłam za nim do drzwi.


Barcelono.... nadchodzę

Sunday, May 6, 2012

-pierwszy-

Wychodząc z samolotu od razu uderzyła mnie fala gorąca , musiałam się chwycić poręczy bo o mało co nie zostałam przez nią wytrącona z równowagi. Pomału, uważając na każdy krok schodziłam ze schodów pocąc się przy tym nie miłosiernie.
Przysięgam, że czułam na sobie jakieś milion stopni Celsjusza.
Nie jestem przyzwyczajona do takich temperatur w Londynie o tej porze roku było zaledwie piętnaście stopni, jak nie mniej.
Byłam w Barcelonie od trzech minut a już rozbolała mnie głowa, jedyną uciechę doznałam wtedy gdy na lotnisku zauważyłam Ryana, nogi same mimo zmęczenia pognały w jego stronę, rzuciłam mu się w ramiona a cała kilku tygodniowa tęsknota do niego gdzieś uleciała.
Następnie przywitał się z rodzicami a ja poszłam poszukać swoich bagaży.
Gdy udało mi się je znaleźć chwyciłam za rączkę i ciągnęłam je za sobą aż do taksówki która miała nas zawieść do naszego nowego domu. Rodzice nie opowiadali mi o nim dużo, więc nie spodziewałam się niczego zaskakującego.

Wszystko dziwnym zbiegiem okoliczności zapowiadało apokalipsę, w którą nadal wierzę i będę wierzyć.

Wszędzie byłoby mi lepiej, tylko nie tu i nie tak jak teraz.

Przyglądałam się każdej uliczce przez którą przejeżdżaliśmy i z każdą sekundą byłam coraz bardziej zachwycona, wiem, że to zaprzecza poprzednim zdaniom, ale nim na to nie poradzę... taka już ze mnie zmienna bestia.

Różniłam się od ludzi którzy znajdowali się na tych uliczkach, spojrzałam po sobie i tylko utwierdziłam się w fakcie iż tu nie pasuje, krótkie czarne szorty, czereśniowe martensy i szara bokserka w niczym nie przypominały zwiewnych białych sukienek i lekkich sandałków które nosiły tutejsze dziewczyny, poprawiłam okulary spoczywające na nosie chrząkając znacząco i wyciągnęłam z futerału moją lustrzankę, jedyny, prócz Ipoda cud techniki które tata pozwalał mi mieć.

Miałam wiele zainteresować które zmieniały się jak na pstryknięcie palcem, jednego dnia zatapiałam się w fotografii, drugiego chciałam zostać piosenkarką, trzeciego malarką a kolejnego światowej sławy pisarką.
Nie uważam, że to złe, przynajmniej zawsze znajduje sobie zajęcie i nie dotyka mnie nuda.

Po może dwudziestu minutach drogi stanęliśmy przed wielkim domem żółtego kolory z ciemnych dachem i wejściem oplecionym bluszczem.
Rzuciłam pytające spojrzenie na każdego członka mojej rodziny a oni tylko lekko skinęli głowami.
-Nie wierzę- wyszeptałam wysiadając z samochodu, zdjęłam okulary by lepiej przyjrzeć się budynkowi.
Był niesamowity, wielki... wręcz ogromny i zupełnie nie podobny do naszego domu w Londynie.
-Podoba Ci się ?- tato objął mnie ramieniem i razem ze mną z dumą przyglądał się nowemu miejscu, który od dzisiaj mieliśmy nazywać domem. Ten widok przekroczył wszelkie granice, spodziewałam się małego budynku gdzieś na obrzeżach miasta, a tu zupełna odwrotność.
Wyjęliśmy z bagażnika nasze walizki i ruszyliśmy z stronę drzwi, ze zdenerwowania nawet zapomniałam oddychać, tato przekręcił klucz a drzwi z cichym skrzypnięciem otwarły się ukazując nam wielki salon.
Ryan wszystkim się zajął- pokoje były umeblowane, posprzątane a z otwartych drzwi tarasowych słyszałam szum morza śródziemnego i zapach morskiej bryzy.
-Mieszkamy przy plaży ?- spojrzałam na nich jeszcze bardziej zszokowana niż dwie minuty temu a oni znów tylko pokiwali głowami z uśmiechem.
Już miałam biec na taras gdy moją uwagę przykuło coś dziwnego.
- Boże... czy to ... telewizor ?- stałam w miejscu wpatrując się w ten wynalazek.
-Owszem, Ryan namówił tatę na jeden krok do przodu- mama wtuliła się w ojca i ucałowała go w policzek.
Na prawdę nie wierzyłam własnym oczom.
Miałam wrażenie jakby to był tylko sen z którego zaraz miałam się obudzić, zaczęłam szczypać się po ramieniu ale to tylko utwierdziło mnie w tym iż to wszystko jest prawdziwe.
- To jest nic... Idź na górę i zobacz Twój pokój- szepnął mi na ucho Ryan kiedy przyglądałam się plaży oparta o framugę drzwi tarasowych.
Spojrzałam na niego znacząco dając znać, że chyba już nie mam siły na kolejne niespodzianki, ale on pociągnął mnie za rękę po schodach przystając dopiero przy białych drewnianych drzwiach.
- Wejdź- pociągnął za klamkę i wepchnął mnie do środka.
Zasłoniłam usta ręką by zatrzymać w nich pisk, ale nie udało się i tak krzyknęłam na całe gardło z radości.

Przede mną na połowie ściany było okno z wielkim parapetem na którym zmieściło by się pewnie z dziesięć osób, widziałam z niego chyba całą plażę wzdłuż Barcelony, w prawym rogu obok okna stało łóżko z czarnymi poręczami i kwiecistą pościelą w stylu vintage, rozglądając się dalej napotkałam wzrokiem na białą kanapę, szafki na ubrania, półki na książki, stojak na płyty i drewniane biurko w lewym górnym rogu, wszystko było takie piękne, aż nie mogłam uwierzyć, że Ryan zna mnie tak dobrze by doskonale zgadnąć mój wymarzony wystrój pokoju.
Gdy odwróciłam się do tyłu gdzie jeszcze przed chwilą stał mój brat z zamiarem wyściskania go, jego już tam nie było, wzruszyłam ramionami i usiadałam na marmurowym parapecie przyglądając się każdej napotkanej osobie.
W ciągu pół godziny zmieniłam zdanie o Barcelonie o trzysta sześćdziesiąt stopni i już miałam szukać mojej ozdobnej papeterii by wszystko na bieżąco opowiedzieć Libby, gdy usłyszałam głos mamy, która wołała mnie z dołu.
Nie chętnie zwlokłam się z miejsca i poczłapałam w stronę z której słyszałam rodzicielkę.
-Charlie... poznaj panią Francesce Malik, będzie naszą gosposią- mama uśmiechała się od ucha do ucha, pewnie wiadomość o tym iż nie będzie musiała sprzątać w tak wielkim domu tak ją ucieszyła.
-Witam- przywitałam się podając jej rękę.
- A to mój syn Zayn.. wydaję mi się, że jesteśmy w podobnym wieku- uśmiechnęła się kobieta a ja dopiero wtedy zauważyłam, że obok niej stoi wysoki chłopak o ciemnej karnacji i z bezkresnymi brązowymi oczami.
Porządnie mu się przyjrzałam, analizując każdą część jego ciała, po czym przeczesałam włosy palcami i przedstawiłam się czując przyjemny dreszcz w kręgosłupie kiedy dotknął mojej dłoni...

'' Zakochasz się w Barcelonie...''
czy aby na pewno w Barcelonie ... ?



***
Pierwszy za mną...
jak się podoba ?
ostrzegam, że jest to opowiadanie całkowicie wymyślone przeze mnie i niektóre fakty z życia 1D mogą się nie zgadzać ;)
DODAWAJCIE DO OBSERWOWANYCH ;)

Saturday, May 5, 2012

.prolog.


Uliczkę znam w Barcelonie
Pachnącą kwiatem jabłoni
Bardzo lubię chodzić po niej
Gdy już mnie znuży śródmieścia gwar


Mama podśpiewuje tą piosenkę od miesiąca, gdy tylko dowiedziała się o przeprowadzce do Barcelony.
Ryan- mój brat dostał się do ESDA Llotja właśnie w Barcelonie co przyczyniło się do wyjazdu.

Nikt mnie nie pytał o zdanie w tej kwestii stwierdzili, że nic nie stoi na przeszkodzie, przecież skończyłam już szkołę, ale muszę opuścić Londyn- miasto które kocham, moich przyjaciół a w szczególności Libby moją najlepszą przyjaciółkę.
Cóż nie pozostało mi nic innego jak pogodzić się c tym. Ciepła Barcelona będzie miłą odmianą. Muszę to sobie powtarzać...
Miła odmiana
Miła odmiana
Miła odmiana
Uff już lepiej.

Pakuje ostatnie rzeczy przesłuchując ulubione płyty i słuchając Libby która siedzi po turecku na moim łóżku.
-Boże jak ja Ci zazdroszczę- powiedziała chyba piąty raz w ciągu godziny.
-Możesz przestać ?- uniosłam na nią wzrok pełen zażenowania.
-Na Twoim miejscu skakałabym pod niebo
-Ale nie jesteś na moim miejscu więc uspokój się.... proszę!- naprawdę miałam już dość tego jej ciągłego gadania jak to powinnam się cieszyć z wyjazdu. Owszem cieszę się ale ciężko mi zostawić to wszystko.
Przez niecałe dziesięć minut była cisza a ja dokładnie wsłuchiwałam się w słowa ulubionej piosenki Led Zeppelin – Stairway to heaven.
-Zawsze chciałam pojechać do Barcelony – Libby nie wytrzymałaby bez ciągłego otwierania jadaczki.
-Spakuje Cię do walizki co ?- zapytałam uśmiechając się.
-Bardzo chętnie- odpowiedziała a ja wskoczyłam na łóżko obok niej i ułożyłam głowę na jej kolanach. Byłyśmy bardzo bliskimi przyjaciółkami, mogłam na nią liczyć w każdym momencie mojego życia, w każdym miejscu o każdej porze- a już od jutra miało jej zabraknąć.
Co ja bez niej zrobię ?

Mój tata zabraniał jakiegokolwiek nowoczesnego sprzętu w naszym domu, więc nie mieliśmy telewizora, komputera, telefonu i innych tego typu rzeczy, był pisarzem i sam używał tylko starodawnej maszyny do pisania, tak jakby wypierał rozwój cywilizacji chcąc zatrzymać czas. Oznaczało to, że jedyny kontakt jaki będę miała z przyjaciółką to listy- które bądź co bądź uwielbiałam pisać.

- Będę za Tobą tęsknić – wyznała a ja zauważyłam pojedynczą perlista łzę spływającą po jej policzku.
-Ja również- odpowiedziałam uśmiechając się lekko by dodać jej otuchy.
Leżałyśmy tak bez słowa wpatrując się w siebie jakbyśmy chciały zapamiętać dokładnie każdą rysę naszych twarzy, każdy pieg, każde znamię, kolor oczu, gęstość brwi, kształt nosa czy ust.

-Charlie chyba pora już spać- mama wychyliła głowę zza drzwi spoglądając na mnie z troską.
-To... To ja już pójdę- uniosłam głowę z kolan przyjaciółki i patrzyłam jak rusza w stronę drzwi. Spojrzała na mnie ostatni raz i wyszła.
-Libby!- krzyknęłam biegnąc za nią. Odwróciła się a ja mocno wtuliłam się w nią nie chcąc puścić. Wręcz dusiłam ją w swoich ramionach ale nie przeszkadzało jej to, była tak samo spragniona tego uścisku jak ja.

Gdy w końcu wyszła z mojego domu, ja wróciłam do pokoju z kubkiem miętowej herbaty którą codziennie piję przed snem i usiadłam przy biurku. Wyciągnęłam z szuflady list od Ryana który od paru tygodni jest już w Barcelonie, chyba piąty raz przeczytałam go od początku analizując i wyobrażając sobie te wszystkie miejsca które opisuje, lecz tym razem przykuło moja uwagę ostatnie zdanie...

'' Zakochasz się w Barcelonie... ja straciłem dla niej głowę''

Bohaterowie

Charlie Lee - 18


Ryan Lee - 20

Caroline Lee - 43

Mark Lee - 45

 Niall Horan - 18

Zayn Malik- 19

Harry Styles 18

Liam Payne - 18

Louis Tomlinson - 21


Kai Casas - 23