Szliśmy uliczkami Barcelony, nie
odzywając się do siebie, co chwilę było tylko słychać
pstryknięcie mojego aparatu gdy znowu znalazłam coś wartego
uwiecznienia. Kilka razy udało mi się nawet sfotografować Zayna
kiedy jego nieobecne oczy patrzyły gdzieś w dal. Było mi trochę
głupio... wiele razy otwierałam buzię by powiedzieć cokolwiek,
ale po chwili to cokolwiek wydało mi się tak proste i prymitywne,
że w końcu rezygnowałam z tego pomysłu i się nie odzywałam.
W pewnym momencie poczułam jak
przyjemny chłodny, mordki wiatr rozwiewa moja włosy, dopiero wtedy
zdałam sobie sprawę, że jesteśmy na promenadzie na której widok
rozprzestrzeniał się na morze i zachodzące słońce.
-Pomyślałem, że może odpoczniemy,
siadając na plaży- odezwał się w końcu Zayn opierając się o
barierkę i znowu patrząc gdzieś w dal.
-Tak.. to dobry pomysł- wpatrywałam
się w jego idealną twarz, nie mogąc się skupić na niczym innym.
Ruszył schodami czekając na mnie na samym dole, gdy zeszłam
delikatnie musnął moje plecy palcami prowadząc mnie na brzeg.
-Mam coś dla Ciebie – powiedział
gdy doszliśmy już tak blisko, że woda prawie moczyła mi buty.
Spojrzałam na niego zaskoczona,
mimowolnie tworząc z ust dzióbek i powoli przymykając oczy.
Czy to nie idealna sceneria na
pocałunek.
Charlie!
Kretynko!
Opanuj się!
Przybrałam normalną pozę udając
niezainteresowaną i czekałam aż w końcu pokaże co dla mnie ma.
Zaczął grzebać w swoim plecaku, i
gdy już miał wyciągać z niego daną rzecz jakiś
niezidentyfikowany obiekt uderzył go w tył głowy.
-Ał- syknął z bólu chwytając
obolałe miejsce.
-Czyżbym przerwał jakąś romantyczną
akcje ?- zaśmiał się chłopak o blond włosach i prawie tak
błękitnych oczach jak morze.
-Niall !- krzyknął Zayn- Wiedziałem,
że to ktoś z was- odwrócił się do niego i uderzył go z otwartej
dłoni w czubek głowy.
Stałam tak nie do końca wiedząc co
się dzieje...patrząc raz na Zayna raz na blondyna.
-Spodobałby się Libby –
pomyślałam przypominając sobie moja przyjaciółkę, która
rozpłynęłaby się na widok owego chłopaka.
-A może byś mnie
przedstawił – chłopak spojrzał na mnie wyciągając dłoń.
-Przepraszam, Charlie to Niall... Niall
to Charlie... - uścisnęliśmy sobie ręce po czym Niall spojrzał
na Zayna znacząco i puścił mu oczko.
Myślał, że tego nie zauważę ?
- Na nas już czas- Zayn zwrócił się
do mnie i chwytając za rękę poprowadził wzdłuż brzegu.
- Narazie – krzyknął za nami
blondyn. Odwróciłam się i pomachałam mu na pożegnanie.
Spojrzałam na nasze splecione palce i
odchrząknęłam znacząco zwalniając krok.
- Oj przepraszam- zrozumiał o co mi
chodzi i szybko mnie puścił.
Uśmiechnęłam się by nie czuł się
skrępowany i zaproponowałam kawę w pobliskiej kawiarni której
szyld zauważyłam przed chwilą.
Zgodził się.
Caffee Heaven było naprawdę bardzo
przytulną kawiarnią. Jasny skandynawski wystrój sprawiał, że
czuło się tu trochę więcej chłodu niż na zewnątrz,
zdecydowanie kawiarnia w moim stylu. Czułam, że będę tu częstym
gościem. A gdy jeszcze na drzwiach zobaczyłam karteczkę z
informacją iż poszukują pracowników, postanowiłam przyjść tu
jutro i zapytać o pracę.
Bardzo podoba mi się perspektywa pracy
w tak cudownym miejscu.
Zajęliśmy miejsce przy ścianie i
zamówiliśmy sobie carmel machiatto i szarlotkę z lodami i bitą
śmietaną.
Gdy zobaczyłam jakie dali nam porcję
zaniemówiłam.
-Chyba będziesz musiał turlać mnie
do domu – zaśmiałam się chwytając w dłoń łyżeczkę.
-Damy radę- odwzajemnił uśmiech i
również zabrał się za pałaszowanie ciasta.
Znowu długi czas się nie odzywaliśmy,
nagle podszedł do nas jakiś starszy pan i wręczył mi jakąś
ozdobną karteczkę z wierszem, zdziwiłam się, chciałam chwycić
za portmonetkę i zapłacić mu ale on uśmiechnął się powiedział
coś pewnie po hiszpańsku i odszedł.
Spojrzałam na kartkę po czym na
Zayna...
-Espero que ese chico vale la pena …
to oznacza Mam nadzieję że ten chłopak jest tego wart-
odpowiedział na moje niezadane pytanie po czym uśmiechnął się-
Pokaż- wyrwał mi kartkę, a ja nawet nie zdążyłam
zaprotestować...
Lubię, kiedy kobieta
omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym
zwisa przez ramię w przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą
mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne
rozchylą bezwiednie.
Lubię, kiedy ją
rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w
ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym
oddycha oddechem
i oddaje się cała z
mdlejącym uśmiechem.
I lubię ten wstyd, co
się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje
rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie
żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka
się słów i spojrzenia.
Lubię to -- i tę
chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona
leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od
niej wybiega skrzydlata
w nieskonczone
przestrzenie nieziemskiego świata.
-Piękne- skomentowałam kiedy skończył
czytać tekst.
Jego policzki zapłonęły czerwienią
a on widocznie się zawstydził, wzięłam od niego kartkę i
schowałam do torebki, powieszę ja sobie nad łóżkiem, jak
wszystkie ważne dla mnie pamiątki.
Znowu siedzieliśmy w ciszy...
zaczynało mnie to irytować...
-Podobno miałeś coś dla mnie-
odezwałam się.
-A tak...- wygrzebał z plecaka
książkę- To przewodnik po Barcelonie- podał mi.
-A to co ? - wskazałam na ciąg cyfr
widniejący na okładce.
-A to mój numer w razie gdybyś się
zgubiła podczas zwiedzania- spojrzał mi głęboko w oczy i wypił
ostatni łyk kawy.
Nagle gdy rozmowa już nam się całkiem
rozwinęła zadzwonił jego telefon.
- Co chcesz ? - odebrał.
….....
Nie słyszałam co mówiła osoba po
drugiej stronie.
- A gdzie jesteście ?
…......
-Będę za piętnaście minut-
odpowiedział po czym rozłączył się.
Momentalnie posmutniałam słysząc, że
będę musiała się z nim pożegnać.
- Chodź zbieramy się- powiedział
wstając z krzesła.
- Wiesz.. skoro musisz iść... to
idź... ja tu zostanę- odpowiedziałam.
- Ale Ty masz iść ze mną- puścił
mi oczko i wyciągnął do mnie rękę.
Zawahałam się chwilę i uprzednio
wkładając przewodnik do torebki, chwyciłam jego dłoń.
On zapłacił za wszystko i wyszliśmy
z budynku.
- A powiesz mi gdzie mnie ciągniesz ?
- zapytałam próbując dorównać mu kroku.
- Jest impreza na plaży, chciałem
żebyś poznała moich przyjaciół – odpowiedział.
Gdy zauważyłam już jasne światło
ogniska szybko puściłam rękę Zayna, on spojrzał na mnie
zdziwiony a zarazem smutny ale nic nie powiedział.
-Cześć stary – podszedł do niego
chłopak z lokowanymi włosami i jadowicie zielonymi oczami w których
odbijało się światło płomieni.
- Harry- podał mi dłoń, a ja nie
wiedziałam co mam ze sobą zrobić... Drugi raz podczas tak
krótkiego pobytu w Barcelonie poczułam ukłucie w sercu... i te
jakże znane wszystkim motylki w brzuchu...
Ryan miał racje...
Barcelona zawróciła
mi w głowie...