Total Pageviews

Thursday, October 4, 2012

-siódmy-

Praca.
Jestem w pracy choć powinnam mieć wolne.
Ale tutaj mniej myśle.
O czym ?
O mamie i honorowym członku klubu palantów – tacie.
Nic tak dobrze nie robi na nie myślenie, jak ciężka fizyczna praca.
Tak, owszem noszenie tych ciężkich tac z tymi wszystkimi smakołykami to ciężka fizyczna praca, i gdyby się nad tym głębiej zastanowić to i nawet psychiczna gdyż trudno się opanować by tego nie zjeść.
Minęły 3 miesiące, odkąd dowiedziałam się o zdradach ojca, ale nie mam siły powiedzieć o tym matce, jest tu taka szczęśliwa, znalazła prace, wykłada historie sztuki na uczelni Ryana.
Stwierdziliśmy razem z moim mądrym bratem, że to ich sprawa, a sumienie w końcu zeźre ojca od środka.
Postanowiliśmy nie martwić się tym i żyć dalej... ale ja nie potrafię.

Moja przyjaźń z Harrym tkwi w miejscu, choć może zaszło to już za daleko w kwestii przyjaźni...
On naprawdę uważa mnie za swoją przyjaciółkę a ja nadal nie chcę nią być... i nigdy nie będę chciała...
Czy to aż tak trudno zrozumieć ?!
Widocznie tak.

-Cześć mała!- o wilku mowa a wilk tu.
-To co zawsze ?- przywitałam go uśmiechem przecierając szmatką brudny blat.
- Nie, dzisiaj podziękuje.. wróciłem właśnie od babci a ona utuczyła mnie jak prosiaka- poklepał się po wyrzeźbionym brzuchu pokazując jak bardzo się najadł.
-Przyda Ci się- odpowiedziała mu Quinn która właśnie przechodziła obok.
On tylko uśmiechnął się do niej ale nie odpowiedział.
- O której kończysz ?- zapytał
- O tej co zawsze, Harry przychodzisz tu po mnie codziennie i codziennie pytasz mi się o której kończę.. doskonale o tym wiedząc...- spojrzałam na niego krzywo.
- Można ?!- zawołal ktoś siedzący przy stoliku. Jako że Quinn była zajęta obsługiwaniem innego klienta zostawiłam Harrego i podeszłam do osoby wołającej.
- Caffe machiatto i czekoladową muffinkę- powiedział chłopak na oko w moim wieku, namiętnie wpatrując się w menu.
- Polecam nasz napój wieczoru, wódkę z sokiem ananasowym- odpowiedziałam mechanicznie.
On wtedy zaszczycił mnie spojrzeniem... a ja.... umarłam.
Jego oczy były tak pięknie czekoladowe, że miałam ochote je zjeść... Boże co ja gadam ?!
Czarna skórzana kutra opinała się na jego barkach i świetnie kontrastowała z białym podkoszulkiem, mogłabym nie robić nic innego tylko patrzeć na jego umięśnione ciało, w głowie już tworzyłam sceniariusze gdy ja i on.....
- Nie dziękuje...- odpowiedział z uśmiechem, pewnie zauważył jak mu się przyglądam- prowadzę- skinął głową w stronę parkingu i od razu wiedziałam, że motor który tam stoi jest jego.
-Zaraz podam zamówienie- powiedziałam z szeroko otwartymi oczami by na zawsze zapamiętać tego przystojniaka.
- Kai – chwycił mnie za łokieć kiedy już miałam odchodzić.
Spojrzałam na niego dziwnie.
- Mam na imię Kai- uśmiechnął się nadal trzymając mój łokieć. Czułam jak cała płonę, gdybym jego dotyk mógł zabijać... ja już dawno wąchałabym kwiaty od spodu.
- Cha-Charlie-lie- wydukałam a on znowu się zaśmiał.
Znowu robie z siebie idiotkę... brawo ''Cha-Charlie-lie''...
W końcu mnie puścił a ja z płonącego wulkanu zamieniłam się w górę lodową...
Odeszłam by nie zrobić z siebie jeszcze większej kretynki.
- Spodobał Ci się – Harry szepnął do mnie kiedy robiłam kawę dla Kai'a – Pożerałaś go wzrokiem- śmiał się.
- Przestań!- skarciłam go i spojrzałam w stronę nowo poznanego chłopaka, po sekundzie odwróciłam wzrok ponieważ on cały czas się na mnie gapił.
-Czerwienisz się- Harry non stop się ze mnie naśmiewał.
-Bo jest tu gorąco !- odpowiedziałam nieco zbyt głośno, i kilka osób siedzących w kawiarni odwróciło się w moją stronę. Znowu spojrzałam na Kai'a a a on ze śmiechem kręcił głową, jakby myślał '' boże co to za debilka''.
Gdy w końcu udało mi się wykonać zamówienie, wzięłam głęboki oddech i podeszłam do Kai'a.
- A może przyłączysz się do mnie ? - zapytał kiedy stawiałam machiatto na jego stoliku.
- Jestem w pracy- udało mi się odpowiedzieć bez zająknięcia.
- O której kończysz ? - zapytał mieszając łyżeczką w swojej kawie jakby zawstydzony.
- Późno – odpowiedziałam z chytrym uśmiechem po czym odeszłam.

Mama kiedyś dała mi książkę pod tytułem '' jak rozkochać w sobie każdego idiotę'' pisali w niej, że kobieta nie może dać tak łatwo zaprosić się na randkę, musi udawać górę lodową a wtedy sprawdzi się metoda bumerangu.. jeśli mu zależy przyjdzie jeszcze raz, i jeszcze raz... aż mu się uda.
Moje spektakularne odejście sprawdziło się, Kai patrzył na mnie bez przerwy.
Udało się.

- Musisz pogadać z matką- powiedział Harry kiedy wychodziliśmy razem z kawiarni.
- Nie wiem jak mam się za to zabrać... - spojrzałam na niego smutno.- Mam podejść do niej i '' hej mamo wiesz o tym ze tata cię zdradza z młodą hiszpanką ?'' - zironizowałam.
- Podaj jej po prostu to zdjęcie które znalazłaś...
Nie odpowiedziałam, to dobry pomysł... przez całą drogę do domu nie odzywałam się, myślałam nad pomysłem który przedstawił mi Harry, bałam się jednak, że mama się załamie....

-Dzięki- pożegnałam się z Loczkiem wysiadając z jego samochodu.
- Trzymaj się, do jutra – wychylił się żeby pocałować mnie w policzek po czym odjechał.

W korytarzu zdjęłam moje martensy i przeciągając się na wszystkie strony weszłam do ciemnej kuchni. Zapaliłam światło....
-MAMO!- krzyknęłam widząc rodzicielkę leżącą na podłodze, od razu podbiegłam do niej i zaczęłam ją cucić.
Śmierdziało od niej alkoholem.
O nie.
- Mamo, halo, słyszysz mnie ? Obudzić się – klepałam ją lekko po twarzy.
- Charlie ? - wyszeptała z przyklejonym uśmiechem na twarzy- ja tylko zasnęłam.
- Piłaś- łzy spływały mi po policzkach.
Przed oczami miałam sceny z dzieciństwa kiedy tata wynosił pijaną matkę do sypialni, a Ryan prowadził mnie do pokoju tłumacząc, że mama źle się poczuła. Słyszałam ich pijackie awantury, wyzwiska....
Ale mama obiecała, że już nie wypije, od dziesięciu lat nie tknęła alkoholu, co się stało ?
- Pomogę Ci wstać – powiedziałam, próbując podnieść sztywne ciało matki.
- Nie zostaw mnie – krzyknęła i w tym samym momencie zwymiotowała na swoją ulubioną czerwoną bluzkę.
- Mamo... -rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Wyjdź stąd!- krzyknęła
- Ale...
- Wynoś się !
Jednak nie dałam za wygraną i zebrałam w sobie wszystkie siły świata i podniosłam matkę niosąc ją do sypialni, nic już nie mówiła, pozwoliła mi zdjąć z niej brudną bluzkę i przykryć kocem.
Położyłam na jej szafce nocnej szklankę wody i wyszłam.

Przeszukałam całą kuchnie w poszukiwaniu jakiegokolwiek alkoholu, i wszystko co znalazłam wylałam do zlewu. Dokładnie wymyłam kieliszek z którego piła i wywietrzyłam kuchnie by nikt się nie dowiedział.

Ze świstem opadłam na swoje łóżko, byłam wyczerpana.
Wzięłam gorący prysznic a później jak zwykle usiadłam na parapecie rozczesując mokre włosy.
W oddali usłyszałam głośny ryk motorów...
-Kai- mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie. 
 
 
***
 
Znowu była mała przerwa... ale cóż ;p
 Chcesz zobaczyć jak wygląda nijaki Kai ?
Zapraszam do pierwszego postu pt '' Bohaterowie'' ;)

5 comments:

  1. Warto było codziennie wchodzić i sprawdzać czy czegoś nie dodalas! Super rozdział, mam nadzieje ze znowu nas nie zostawisz! :))

    ReplyDelete
  2. haha powiem Ci,że jak tylko przeczytałam,że chłopak z restauracji ma czekoladowe oczy i jeździ na motorze od razu na myśl wpadł mi 'O podobny do Hugo z Trzy metry nad niebem!' wchodzę w bohaterów i co? faktycznie :D moja intuicja nie zawodzi :) a co do rozdziału to świetny i mam nadzieję,że mama Charlie nie zacznie ponownie pić nałogowo ;)

    ReplyDelete
  3. A ja chcę, żebyś pisała częściej, o! :P

    ReplyDelete
  4. łał magicznie *.*

    ReplyDelete
  5. Cześć : ) założyłam bloga o One Direction i chciałabym poznać opinię innych ludzi na jego temat, jak masz czas i ochotę to wpadnij i skomentuj :33
    www.crazyidiotsonedirection.blogspot.com

    jeśli chcesz wklej też w komentarzu adres swojego bloga ;3

    ReplyDelete