Total Pageviews

Sunday, May 6, 2012

-pierwszy-

Wychodząc z samolotu od razu uderzyła mnie fala gorąca , musiałam się chwycić poręczy bo o mało co nie zostałam przez nią wytrącona z równowagi. Pomału, uważając na każdy krok schodziłam ze schodów pocąc się przy tym nie miłosiernie.
Przysięgam, że czułam na sobie jakieś milion stopni Celsjusza.
Nie jestem przyzwyczajona do takich temperatur w Londynie o tej porze roku było zaledwie piętnaście stopni, jak nie mniej.
Byłam w Barcelonie od trzech minut a już rozbolała mnie głowa, jedyną uciechę doznałam wtedy gdy na lotnisku zauważyłam Ryana, nogi same mimo zmęczenia pognały w jego stronę, rzuciłam mu się w ramiona a cała kilku tygodniowa tęsknota do niego gdzieś uleciała.
Następnie przywitał się z rodzicami a ja poszłam poszukać swoich bagaży.
Gdy udało mi się je znaleźć chwyciłam za rączkę i ciągnęłam je za sobą aż do taksówki która miała nas zawieść do naszego nowego domu. Rodzice nie opowiadali mi o nim dużo, więc nie spodziewałam się niczego zaskakującego.

Wszystko dziwnym zbiegiem okoliczności zapowiadało apokalipsę, w którą nadal wierzę i będę wierzyć.

Wszędzie byłoby mi lepiej, tylko nie tu i nie tak jak teraz.

Przyglądałam się każdej uliczce przez którą przejeżdżaliśmy i z każdą sekundą byłam coraz bardziej zachwycona, wiem, że to zaprzecza poprzednim zdaniom, ale nim na to nie poradzę... taka już ze mnie zmienna bestia.

Różniłam się od ludzi którzy znajdowali się na tych uliczkach, spojrzałam po sobie i tylko utwierdziłam się w fakcie iż tu nie pasuje, krótkie czarne szorty, czereśniowe martensy i szara bokserka w niczym nie przypominały zwiewnych białych sukienek i lekkich sandałków które nosiły tutejsze dziewczyny, poprawiłam okulary spoczywające na nosie chrząkając znacząco i wyciągnęłam z futerału moją lustrzankę, jedyny, prócz Ipoda cud techniki które tata pozwalał mi mieć.

Miałam wiele zainteresować które zmieniały się jak na pstryknięcie palcem, jednego dnia zatapiałam się w fotografii, drugiego chciałam zostać piosenkarką, trzeciego malarką a kolejnego światowej sławy pisarką.
Nie uważam, że to złe, przynajmniej zawsze znajduje sobie zajęcie i nie dotyka mnie nuda.

Po może dwudziestu minutach drogi stanęliśmy przed wielkim domem żółtego kolory z ciemnych dachem i wejściem oplecionym bluszczem.
Rzuciłam pytające spojrzenie na każdego członka mojej rodziny a oni tylko lekko skinęli głowami.
-Nie wierzę- wyszeptałam wysiadając z samochodu, zdjęłam okulary by lepiej przyjrzeć się budynkowi.
Był niesamowity, wielki... wręcz ogromny i zupełnie nie podobny do naszego domu w Londynie.
-Podoba Ci się ?- tato objął mnie ramieniem i razem ze mną z dumą przyglądał się nowemu miejscu, który od dzisiaj mieliśmy nazywać domem. Ten widok przekroczył wszelkie granice, spodziewałam się małego budynku gdzieś na obrzeżach miasta, a tu zupełna odwrotność.
Wyjęliśmy z bagażnika nasze walizki i ruszyliśmy z stronę drzwi, ze zdenerwowania nawet zapomniałam oddychać, tato przekręcił klucz a drzwi z cichym skrzypnięciem otwarły się ukazując nam wielki salon.
Ryan wszystkim się zajął- pokoje były umeblowane, posprzątane a z otwartych drzwi tarasowych słyszałam szum morza śródziemnego i zapach morskiej bryzy.
-Mieszkamy przy plaży ?- spojrzałam na nich jeszcze bardziej zszokowana niż dwie minuty temu a oni znów tylko pokiwali głowami z uśmiechem.
Już miałam biec na taras gdy moją uwagę przykuło coś dziwnego.
- Boże... czy to ... telewizor ?- stałam w miejscu wpatrując się w ten wynalazek.
-Owszem, Ryan namówił tatę na jeden krok do przodu- mama wtuliła się w ojca i ucałowała go w policzek.
Na prawdę nie wierzyłam własnym oczom.
Miałam wrażenie jakby to był tylko sen z którego zaraz miałam się obudzić, zaczęłam szczypać się po ramieniu ale to tylko utwierdziło mnie w tym iż to wszystko jest prawdziwe.
- To jest nic... Idź na górę i zobacz Twój pokój- szepnął mi na ucho Ryan kiedy przyglądałam się plaży oparta o framugę drzwi tarasowych.
Spojrzałam na niego znacząco dając znać, że chyba już nie mam siły na kolejne niespodzianki, ale on pociągnął mnie za rękę po schodach przystając dopiero przy białych drewnianych drzwiach.
- Wejdź- pociągnął za klamkę i wepchnął mnie do środka.
Zasłoniłam usta ręką by zatrzymać w nich pisk, ale nie udało się i tak krzyknęłam na całe gardło z radości.

Przede mną na połowie ściany było okno z wielkim parapetem na którym zmieściło by się pewnie z dziesięć osób, widziałam z niego chyba całą plażę wzdłuż Barcelony, w prawym rogu obok okna stało łóżko z czarnymi poręczami i kwiecistą pościelą w stylu vintage, rozglądając się dalej napotkałam wzrokiem na białą kanapę, szafki na ubrania, półki na książki, stojak na płyty i drewniane biurko w lewym górnym rogu, wszystko było takie piękne, aż nie mogłam uwierzyć, że Ryan zna mnie tak dobrze by doskonale zgadnąć mój wymarzony wystrój pokoju.
Gdy odwróciłam się do tyłu gdzie jeszcze przed chwilą stał mój brat z zamiarem wyściskania go, jego już tam nie było, wzruszyłam ramionami i usiadałam na marmurowym parapecie przyglądając się każdej napotkanej osobie.
W ciągu pół godziny zmieniłam zdanie o Barcelonie o trzysta sześćdziesiąt stopni i już miałam szukać mojej ozdobnej papeterii by wszystko na bieżąco opowiedzieć Libby, gdy usłyszałam głos mamy, która wołała mnie z dołu.
Nie chętnie zwlokłam się z miejsca i poczłapałam w stronę z której słyszałam rodzicielkę.
-Charlie... poznaj panią Francesce Malik, będzie naszą gosposią- mama uśmiechała się od ucha do ucha, pewnie wiadomość o tym iż nie będzie musiała sprzątać w tak wielkim domu tak ją ucieszyła.
-Witam- przywitałam się podając jej rękę.
- A to mój syn Zayn.. wydaję mi się, że jesteśmy w podobnym wieku- uśmiechnęła się kobieta a ja dopiero wtedy zauważyłam, że obok niej stoi wysoki chłopak o ciemnej karnacji i z bezkresnymi brązowymi oczami.
Porządnie mu się przyjrzałam, analizując każdą część jego ciała, po czym przeczesałam włosy palcami i przedstawiłam się czując przyjemny dreszcz w kręgosłupie kiedy dotknął mojej dłoni...

'' Zakochasz się w Barcelonie...''
czy aby na pewno w Barcelonie ... ?



***
Pierwszy za mną...
jak się podoba ?
ostrzegam, że jest to opowiadanie całkowicie wymyślone przeze mnie i niektóre fakty z życia 1D mogą się nie zgadzać ;)
DODAWAJCIE DO OBSERWOWANYCH ;)

12 comments:

  1. Huhu. Zakochałam się w Barcelonie! Kocham Cię moja najlepsza przyjaciółko ever! I kocham to opowiadanie! <3 Irena

    ReplyDelete
  2. Czekam na następny! Mam nadzieję, że go dodasz jak najszybciej! :)
    Julia.^^

    ReplyDelete
  3. OMG to jest CUDOOOOOWNE! :O nie żebyś trafiła typowo w mój gust. kocham Barcelonę i ubóstwiam Zayna a Ty akurat wybrałaś ich! czekam z niecierpliwością na dalszą część :**
    zapraszam do siebie
    xoxo

    ReplyDelete
  4. Przecież to jest wspaniałe! :O Jeju, błagam, pisz jak najszybciej bo ciekawość mnie zżera jak to wszystko się potoczy :3

    ReplyDelete
  5. O Matko, Cudowny ! Błagam, Pisz Szybciutko NN < 3

    I Zapraszam Do Mnie : http://i-want-and-i-wish.blogspot.com/

    ReplyDelete
  6. Dobry!!! CZEKAM NA KOLEJNE!!

    @MySkyIsMoreBlue

    ReplyDelete
  7. Wow świetne :) Opowiadanie zapowiada się ciekawie:)
    Czekam na kolejny ;D <3

    ReplyDelete
  8. świetny blog :P czekam na następny rozdział <3

    ReplyDelete
  9. Świetne,świetne,świetne! <3
    Naprawdę kawał dobrej roboty, super piszesz! Gratuluję i zazdroszczę! :)
    Czekam na nowości, pozdrawiam!

    ReplyDelete
  10. całkiem nie najgorzej. ;3 ale musisz pamiętać, że jeśli chodzi o jakąś diametraną zmianę to nie o 360 stopni, a o 180. ;3 to tak na przyszłość. ;p

    ReplyDelete
  11. JAPIERDOLE MALIK! MALIK! Rzygam tęczą. Cokolwiek się wydarzy jet tu Malik! <3

    ReplyDelete
  12. Zaczynam się wciągać... Czytam zatem dalej :)
    Całuję!

    ReplyDelete