Minął miesiąc.
Pracuje w Caffe
Heaven.
Spotykam się z
Harrym Stylesem.
To nic poważnego...
aczkolwiek, myślę, że lubimy spędzać ze sobą czas.
Chodzimy na spacery
po plaży, rozmawiamy... o tak, dużo rozmawiamy... o wszystkim,
opowiadam mu o swoim życiu w Londynie on mi o swoim w Barcelonie, o
naszych zainteresowaniach, o rodzinie, problemach, muzyce...
wszystkim... naprawdę tematy chyba nigdy nam się nie skończą.
Nauczył mnie patrzeć inaczej na świat... na rzeczy wcześniej dla
mnie błahe i nic nie znaczące... tak jak wtedy z tymi ludźmi w
samolocie. Jest zupełnie innym chłopakiem od wszystkich których
znałam do tej pory, ale nie widać tego gołym okiem... trzeba
porozmawiać z nim, poznać go, od tej strony którą ukrywa przed
ludźmi.
Jest godzina
osiemnasta a ja właśnie kończę swoją zmianę w Caffe Heaven.
-Do jutra Quinn-
żegnam się z przyjaciółką zdejmując fartuszek. Harry czeka już
na mnie przy swoim stoliku przy oknie trzymając w ręce czekoladowe
muffinki dla mnie i dla niego.
-Możemy iść –
podchodzę do stolika i uśmiecham się szeroko poprawiając włosy.
- Super- wstał i
ucałował mnie w policzek.
Robił to już
miliony razy ale ja przy każdym jego dotknięciu wariuje, serce
podlatuje do gardła i nie mogę powstrzymać uśmiechu. Jestem
nienormalna.
- Gdzie dzisiaj
idziemy ?- zapytałam, gdy wyszliśmy już z kawiarni.
- Zobaczysz-
odpowiedział z buzią pełną muffinki.
Zaśmiałam się
cicho i o nic więcej nie pytałam.
Codziennie zabierał
mnie w jakieś nowe miejsca, bym lepiej poznała Barcelonę, bym
zakochała się w niej tak jak wszyscy mieszkańcy i turyści.
Czasami przyjeżdżał samochodem jeśli były to dłuższe wycieczki
ale najczęściej szliśmy piechotą by mieć więcej czasu na
rozmowy.
- Pokażę Ci gdzie
uwielbiałem przychodzić gdy byłem mały- uśmiechnął się po
czym chwycił delikatnie za rękę.
I znowu ten
cholerny uśmiech, muszę wyglądać jak wariatka.
-Tu są przecież
same pola - rozejrzałam po gołej przestrzeni, na której nie było
zupełnie nic. Nic a nic. Po dłuższej chwili kiedy on nie
odpowiadał zaczęłam się nawet bać, że wyprowadził mnie w
jakieś zupełnie nie znane nikomu miejsce by nikt nie słyszał
moich krzyków gdy będzie mnie zabijał.
To niedorzeczne.
Czasami moja wyobraźnia wybiega daleko poza granice jakiejkolwiek
normalności.
– trochę
cierpliwości.- Zaśmiał się.
- Harry... ale tu
nic nie ma – marudziłam co chwilę, byłam zmęczona , temperatura
nawet wieczorem była nie do zniesienia, a celu naszej podróży nie
było widać.
- Charlie no błagam
Cię, jeśli będziesz się tak wlec to nie dojdziemy do jutra- wołał
za mną gdy znalazłam się jakieś dziesięć metrów za nim nie
mogąc już ujść ani kroku dalej.
- Mam dość!-
krzyknęłam po czym opadłam na ziemie nie przejmując się tym iż
ubrudzę sobie spodenki.
- Charlie jeszcze
trochę, daj spokój nie bądź miękkim jajem!- podszedł do mnie i
ukucnął obok.
- Nie ma mowy –
spojrzałam na niego gniewnie- Żadne moce tego świata nie zmuszą
mnie do tego bym wstała z tej jakże wygodnej ziemi !- założyłam
ręce na piersi i ani mi się śniło ruszać.
- Jesteś tego
pewna ? - uniósł jedną brew prowokując mnie.
- Na milion procent
– zmrużyłam oczy nie spuszczając z niego wzroku by poczuł, że
moje słowa są zupełnie poważne.
- A chcesz się
przekonać ? - zaśmiał się.
- Jak już mówiłam
żadne mo...NIE HARRY PUŚĆ MNIE !- krzyczałam gdy uwiesił mnie na
swoim ramieniu.
- Co mówiłaś ? -
śmiał się.
- Haroldzie
Edwardzie Styles! Proszę mnie natychmiast puścić- wierzgałam
nogami i biłam go pięściami po plecach.- Inaczej nie ręczę za
siebie !- próbowałam mu nawet grozić ale nadal odpowiadał mi
tylko jego śmiech.
W końcu poddałam
się i swobodnie zwisałam na jego ramieniu czekając aż w końcu
postawi mnie na ziemi pokazując to jego specjalne miejsce, ciekawe
co tam jest takiego że tak mu zależy bym to zobaczyła.
W końcu mnie
puścił.
Obróciłam się
parę razy wokół własnej osi nie mogąc się na dziwić.
-My nadal jesteśmy
na pustym polu...- skrzywiłam się.
On tylko pokręcił
głową z dezaprobatą
-Widać, że jesteś
miastowa- powiedział.
- Co to znaczy ? -
zaczynałam się trochę irytować... nie dosyć, że wyprowadził
mnie do jakiegoś buszu to jeszcze teraz ma zamiar mnie obrażać.
- To, że nie
doceniasz prostoty natury... Zamknij oczy – nakazał.
- Po co ? - moja
wyobraźnia znowu zaczęła pracować na najwyższych obrotach,
tworząc czarne scenariusze.
- Po prostu je
zamknij... nie ufasz mi ?- uśmiechnął się lekko i stanął za mną
przykładając mi swoje dłonie do twarzy by zasłonić mi oczy.
- Zaczynam się
zastanawiać...
- Oh Charlie...
możesz się w końcu przestać gadać i zamknąć oczy ?
-Dobra... już..
mam zamknięte i co dalej ? - dobrze wiedziałam, że każde moje
następne słowo irytuje go jeszcze bardziej ale był taki słodki
kiedy się denerwował.
-Poczuj to
miejsce... wsłuchaj się w nie- szepnął mi do ucha. A po moim
ciele przeszły przyjemne dreszcze i znowu ten cholerny wielki
uśmiech zagościł na mej twarzy...
Nie odezwałam
się... zrobiłam co kazał, po chwili zdałam sobie sprawę, że
Harry ma rację. Nie muszę patrzeć mogę po prostu wsłuchać się
w śpiew ptaków, w ich piękną melodię którą tylko one rozumieją
a my możemy się tylko zastanawiać co ona oznacza. W grę koników
polnych, w bzyczenie innych owadów, nie do końca czasami
bezpiecznych dla nas, w wiatr który swobodnie rozwiewa nasze włosy
sprawiając, że już wcale nie jest tak gorąco, a jest wręcz
przyjemnie. Poczuć zapach traw, które wiatr rozwiewa we wszystkie
strony świata, zapach różnorodnych kwiatów o cudownych
kolorach... To wszystko jest takie... nieopisane...
nieodgadnione...niesamowite.
- Czemu zawsze
kiedy właśnie zaczynamy czuć się wolni, kiedy pod naszymi
skrzydłami zbiera się wiatr i powoli unosi nas ku górze do samego
nieba pojawia się coś co trzyma nas na ziemi ? I zamiast wzbić się
wysoko zostajemy przykuci czy nawet powaleni przez ciężar z którym
musimy się zmagać ?... - to jedno z TYCH jego pytań na które
znowu nie mam odpowiedzi...
Leżymy na trawie
obserwując niebo i rozmawiając na temat nieodgadnionego świata i
jego dziwnych zasad. A on znowu zaskoczył mnie pytaniem, na które
chyba nikt nie potrafi odpowiedzieć...
On spojrzał na
mnie wyczekująco, prosząc mnie bym wyjaśniła mu owe zasady które
panują na tym pieprzonym świecie.
- Nie wiem Harry...
tak już jest... nie możemy mieć wszystkiego, jesteśmy tylko
ludźmi, nie mamy skrzydeł, bo gdybyśmy potrafili latać w końcu
chcielibyśmy coraz więcej i to by nas zgubiło... nie mamy super
mocy bo też w końcu byśmy się pozabijali... ludzie na ziemi nie
potrafią żyć razem a co dopiero gdybyśmy mieli takie udogodnienia
jak ptaki czy superbohaterowie z kreskówek... musimy żyć w
harmonii ze światem i jego cholernymi zasadami... tak już jest...
Gdyby nie problemy z którymi musimy się zmagać nie bylibyśmy tymi
ludźmi którymi jesteśmy teraz... każda kłoda pod nogami
kształtuje naszą osobowość... kształtuje nas... No powiedz
Harry... gdyby nie problemy które przeszedłeś w życiu czy byłbyś
teraz takim człowiekiem ? Czy na przykład gdyby Twoja mama nie
zmarła na raka płuc przestałbyś palić ? Nie, nadal uważałbyś,
że to nic złego... że jesteś odporny i nieśmiertelny... -
odpowiedziałam. Słowa same cisły mi się na usta... wiedziałam,
że Harry nie lubi rozmawiać o swojej mamie... ale to był doskonały
przykład.
Nie odezwał się.
-Przepraszam.. nie
powinnam zaczynać – zrobiło mi się przykro. Czasami powinnam
ugryźć się w język.
- Masz racje...
gdyby nie to wszystko co się stało w moim życiu.. pewnie byłbym
zupełnie inny. - w końcu spojrzał na mnie i uśmiechnął się
blado.
- Myślę, że
Twoja mama jest z Ciebie dumna – powiedziałam wpatrując się w
czyste niebo.
- Oby.
Gdy zaczęło robić
się już ciemno, postanowiliśmy wrócić do domu. Szliśmy zupełnie
inną drogą, śmiejąc się bez przerwy i opowiadając sobie
śmieszne historie z naszego życia. Cały czas się poznajemy. I to
jest piękne.
- Patrz jaki ładny
dom- pokazałam palcem na budynek obok którego przechodziliśmy.
- I ktoś się w
nim całkiem dobrze bawi- zaśmiał się chłopak zauważając parę
dorosłych ludzi całujących się na oświetlonym tarasie.
Jako, że jesteśmy
tylko nastolatkami z głupimi pomysłami, podeszliśmy bliżej bo
zobaczyć więcej. Na palcach jak najciszej podeszliśmy do
ogrodzenia i śmiejąc się cichutko obserwowaliśmy owych ludzi.
Nagle Harry gwizdnął i głośno się zaśmiał. Para odwróciła
się napięcie a mi zrobiło się niedobrze.
-O mój Boże!-
zatkałam sobie usta ręką by nie krzyknąć.
- Co się stało ?-
zapytał Harry zatroskanym głosem.
Odwróciłam się,
gdyż ten widok był ponad moje siły, mimowolnie zaczęłam płakać,
łzy ciekły po moich policzkach i zupełnie nad tym nie panowałam.
Harry był
zdezorientowany, zupełnie nie wiedział co się stało, ale mimo to
próbował mnie pocieszyć, objął mnie ramieniem i co chwilę
ocierał z łeb mokre policzki.
Nie wiem po jakim
czasie przestałam szlochać, zauważyłam tylko, że światło na
tarasie owego domu zgasło a po chwili samochód który stał na
podjeździe odjechał w stronę miasta.
- Powiesz mi co się
stało ? - spróbował znowu.
- To … to był
mój tata- odpowiedziałam – Ten facet na tarasie... z tą
kobietą... to był mój tata- znowu zaczęłam płakać, tym razem
głośniej. Harry nie odpowiedział. Był tak zszokowany sytuacją,
że nie wiedział co powiedzieć.
Siedzieliśmy w
ciszy, ja szlochałam, on mnie pocieszał tak długo, że zrobiło
się całkiem ciemno, mój telefon wibrował w kieszeni a ja nie
zwracałam na niego żadnej uwagi. Cały czas miałam przed oczami
mojego ojca zabawiającego się z jakąś kobietą.... A więc to
tutaj jest to jego cholerne wydawnictwo...
- Może...
odprowadzę Cię do domu ? - zaproponował Harry gdy przyszedł czas
żebyśmy w końcu stąd poszli.
- Tak... -
odpowiedziałam i wstałam z ziemi otrzepując spodnie.
Chłopak chwycił
mnie w pasie i powoli ruszyliśmy w stronę mojego domu.
- Nie martw się,
wszystko się ułoży- szepnął tylko do mojego ucha.
Resztę drogi
pokonaliśmy nie odzywając się do siebie, słychać było tylko
czasami moje pociąganie nosem i cichy szloch. To było straszne.
Gdy doszliśmy do
domu, samochód mojego taty stał na podjeździe, nagle cały smutek
gdzieś wyparował a na jego miejsce wskoczyła złość... miałam
ochotę wykrzyczeć ojcu co widziałam i co o tym wszystkim myślę.
Jednak po chwili
postawiłam na zupełnie inny plan.
Stwierdziłam, że
będę dawać ojcu znaki iż wiem o jego małej tajemnicy i
obserwować jego zachowanie... w końcu sam pęknie i się przyzna...
Tak to bardzo dobry
plan... muszę jeszcze wtajemniczyć w to Ryana... on mi pomoże.
***
I jestem, tak jak obiecałam rozdział dodany bardzo szybko ;)
mam nadzieję, że się cieszycie ;)
jeśli wam się podoba skomentujcie ;) każde wasze słowo motywuje mnie do dalszego pisania ;)
Następny po przekroczeniu 2 tys. odwiedzin ;)
ten rozdział jest cudny *.* Fajnie że masz pomysły na efektowne rozdziały :)
ReplyDeleteświetne pomysły na opowiadanie, niesamowicie piszesz :D
ReplyDeletesuper pomysł :D
ReplyDeletejaki szablon masz na tym blogu?
ReplyDeleteo kochana ! świetny rozdział ! tak trzymaj .
ReplyDeleteKażdy kolejny rozdział coraz bardziej zaskakuje! No gratuluję, naprawdę i pisz dalej, błagam! I oczywiście publikuj! :) Efektownie, czekam na więcej! :)
ReplyDeleteNo w końcu jest ponad 2000 tyś odwiedzin !!! A więc jak najszybciej dodaj rozdział !! nie mogę się doczekać,proszę ! :)
ReplyDeleteNastępny prosze ! nie moge się doczekać !
ReplyDeleteJuż ponad 2 tys. i chcę kolejny <3
ReplyDeleteA rozdziałami jaraaaam się max !
No proszę, nie sądziłam, że akcja aż tak się rozwinie! Kurde, co się może wydarzyć dalej... Nie mogę się doczekać!!! ;d
ReplyDeleteŚwietne... Dawaj następny.... <3
ReplyDelete: )
Wika xxx
tak sobie myślę,kiedy dodasz rozdział,ponad 2 tysiące i nic . Może oświeć nas przynajmniej kiedy możemy się go spodziewać
ReplyDeleteŚwietnie piszesz ♥
ReplyDeleteBardzo wciągające (mimno że nie jestem fanką 1D) :D
ReplyDeletePRZEPRASZAM BARDZO ALE OPUŚCIŁA MNIE WENA I NIE MOGĘ NIC NAPISAĆ... POSTARAM SIĘ ZROBIĆ TO JAK NAJSZYBCIEJ... PROSZĘ WAS NIE GNIEWAJCIE SIĘ NA MNIE ;:(( JEST MI BARDZO PRZYKRO ŻE WAS ZAWIODŁAM, ALE NIC NA TO NIE PORADZĘ :(
ReplyDeleteŚwietny rozdział! :) Twój blog jest niesamowity, masz naprawdę wielki talent do pisania! Oby tak dalej :)
ReplyDeletekawał dobrej roboty!
ReplyDeletebardzo lubie czytać twojego bloga ! :)
ReplyDelete