Total Pageviews

Monday, July 9, 2012

-czwarty-


Droga Libby
Jest szósta rano a ja czuję wielką potrzebę napisania do Ciebie. Słońce już dawno wzeszło a na niebie widnieją śliczne różowo-niebieskie chmury. Patrząc na nie, myślę o Tobie. Brakuje mi tutaj Ciebie... Naszych rozmów, żartów... wszystkiego. Czuję się jakbym zgubiła gdzieś cząstkę siebie. To dziwne i przytłaczające uczucie, które gnębi mnie straszliwie a dzieje się tyle rzeczy przez które powinnam być szczęśliwa. 
Pewnie jesteś ciekawa... więc nie przedłużając opowiem Ci wszystko.
Wczoraj spotkałam się z Zaynem... był miły.. naprawdę... i jako, że jestem tą cholerną niepoprawną romantyczką czułam, że między nami coś iskrzy... jednak to piekielne słońce chyba dało mi się we znaki gdyż poznałam wczoraj jego dziewczynę Connie, sympatyczna nie przeczę ale jednak trochę mnie to zasmuciło.. czułam przecież motyle w brzuchu to coś podobno znaczy... aczkolwiek nie jestem pewna już co do tych motyli ponieważ poznałam również jego przyjaciela Harrego. Libby gdybyś go zobaczyła... jadowicie zielone oczy, przesłodkie loki, uśmiech niczym z reklamy Colgate, i przepiękne niespotykane u mężczyzn dłonie... a przecież wiesz, że to pierwsza część ciała na jaką zwracam uwagę. Przy nim też to poczułam. Czy to nie dziwne ? Motyle w brzuchu dwa dni pod rząd ?
Paranoja.
Zayn zaprowadził mnie wieczorem na plażę gdzie odbywało się ognisko w gronie jego przyjaciół. Tam właśnie go poznałam... nigdy nie zapomnę jak to ognisko odbijało się w jego oczach.
Nie działo się w sumie nic szczególnego... niekończące się tematy do rozmów, parę piw i miliony wypalonych papierosów. Gdy wszyscy już się rozchodzili ja usiadłam sobie na brzegu pozwalając by woda zamoczyła mi stopy i patrzyłam na morze wsłuchując się w jego melodie, nagle obok mnie usiadł Harry, czułam na sobie jego spojrzenie ale ja nie odrywałam wzroku od morza... nie musiałam go widzieć.. jego twarz wyryła się w mej pamięci tak dokładnie że mogłam ją sobie wyobrazić na tle białych grzbietów fal. Po chwili usłyszałam jak kładzie się na piasku wypuszczając ze świstem powietrze, wtedy odważyłam się na niego spojrzeć... uśmiechnął się promiennie i obserwował niebo, ułożyłam się obok niego szukając punktu w który on się wpatrywał, w pewnym momencie przelatywał nas nami samolot a on zapytał : '' Zastanawiałaś się kiedyś co robią na co dzień ludzie siedzący w samolotach lecących nad nami ?'' .
Zaskoczył mnie, bo tak naprawdę nigdy nawet nie pomyślałabym żeby się nad tym zastanowić. Nie odpowiedziałam, więc on kontynuował '' Wyobrażam sobie biznesmena, który całe życie się spieszy.. który przekłada karierę ponad rodzinę, codziennie wysyła sms zmęczonej żonie z informacją iż nie zdąży wrócić na czas, znów przeprasza swe dzieci, za kolejną niespełnioną obietnicę zagrania z nimi w baseball. Przesyła im co miesięczną wypłatę z nadzieją iż to odkupi jego winy''
Nadal leżałam zszokowana tą rozmową lecz postanowiłam w końcu się odezwać '' Nigdy nad tym nie myślałam''
W tym momencie pewnie wybuchasz śmiechem... tak wiem.. to było głupie... liczył na jakąś błyskotliwą myśl a ja zrobiłam z siebie idiotkę... cóż... nic nowego, prawda ?
Zaśmiał się tylko cicho i nic nie powiedział... nie wiem ile tam leżeliśmy zupełnie się do siebie nie odzywając... w każdym razie kiedy stwierdziłam, że pora wrócić do domu słońce zaczynało już wschodzić, podniosłam się otrzepując sukienkę z piasku a po chwili i on wstał.
I znowu staliśmy jakiś czas w ciszy wpatrując się w siebie jakby chcąc zapamiętać każdą sekundę spędzoną w swoim towarzystwie... [ chyba czytam za dużo romansów (?!)] Wyciągnęłam do niego dłoń z zamiarem pożegnania się, on uścisnął ją wypowiedział symboliczne '' Do Zobaczenia'' i odszedł.
Od tej pory nie ma chwili bym nie wyobrażała sobie innego scenariusza tej nocy...
Nie ma chwili by moja wyobraźnia nie dotykała jego zaróżowiałych policzków...
Nie ma chwili bym nie chciała go... ekhem... nie ważne.
To co zrobiłam było żałosne... Tępa idiotka ze mnie i tyle.
Mam nadzieję, że jakoś w najbliższym czasie doczekam się listu od Ciebie... jestem ciekawa co dzieję się w Londynie i co robisz gdy mnie nie ma.

Tęsknie za Tobą bardzo.
Twoja przyjaciółka
Charlie xx


Zapakowałam list w ozdobną kopertę zaadresowałam i zaniosłam na dół do kuchni, kładąc go na stole, by mama przy okazji zaniosła go na pocztę.
Tata siedział na tarasie i czytał poranną gazetę, spoglądając na zegarek zdałam sobie sprawę iż spędziłam nad listem do Libby bite dwie godziny. Nawet nie zauważyłam upływającego czasu.
-Dzień dobry- przywitałam się z nim siadając obok.
-Dzień dobry, wcześnie wstałaś – odpowiedział.
-Nie tato, ona dopiero wróciła – z domu wyszedł Ryan z uśmiechem na twarzy.
Ojciec spojrzał na mnie wymownie ale nic nie powiedział, cieszył się pewnie iż tak szybko za klimatyzowałam się w nowym miejscu.
- Co masz zamiar dzisiaj robić ? - zapytał odstawiając gazetę i okulary na stół.
- Chyba pójdę poszukać pracy... nie mogę przecież ciągle siedzieć w domu – uśmiechnęłam się.
Wypytywał mnie jeszcze o coś w stylu czy mam coś na oku, albo czy mam jakieś specjalne wymagania co do miejsca pracy. Opowiedziałam mu tylko o tej ślicznej kawiarni w której byłam wczoraj z Zaynem i to właśnie tam mam zamiar dzisiaj się udać.

Wracając do swojego pokoju natknęłam się na Zayna, który właśnie rozpoczynał dzień pracy w moim domu.
-Cześć – przywitał się- Słyszałem o Twoim nocnym podziwianiu morza- uśmiechnął się znacząco.
Skrzywiłam się na wspomnienie sytuacji w której wyszłam na totalną kretynkę.
-Harry Cię polubił... - dodał po chwili.
-Przepraszam, śpieszę się- przestraszyłam się owych słów i szybko uciekłam do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi.
Boże, Charlie... dlaczego ty zawsze robisz z siebie szajbuskę ?

Włączyłam płytę Soul Asylum i przy dźwiękach '' runaway train'' wzięłam prysznic. Uszykowałam się na wyjście i już po godzinie byłam gotowa na to by starać się o pracę w Caffe Heaven.
Wychodząc powiadomiłam tylko rodziców, że nie wiem o której wrócę i wyszłam.

Stałam przed drzwiami do kawiarni dobre pięć minut zastanawiając się czy aby na pewno nadaję się do tej pracy.
Czy mam cierpliwość do rozkapryszonych klientów, lub czy moja koordynacja ruchowa jest prawidłowo rozwinięta by nie przewracać się co chwilę z kubkami napojów lub talerzami pełnymi słodkości, albo czy jestem na tyle silna psychicznie by nie pochłonąć zamówienia sama.
W końcu gdy się odważyłam weszłam do środka.
Wzrokiem odszukałam jakiegoś pracownika...
-Dzień dobry... ja w sprawię ogłoszenia które wisi na drzwiach, nadal kogoś poszukujecie ?- próbowałam być pewna siebie ale jak zawsze w takich sytuacjach trzęsły mi się ręce.
-Owszem, zaprowadzę Cię do kierownika, będziesz mogła z nim porozmawiać- dziewczyna miło się do mnie uśmiechnęła i zaprowadziła mnie do dębowych drzwi biura kierownika.
Na drzwiach widniała złota tabliczka z nazwiskiem '' Jack Wilson ''
Nie pewnie zapukałam i czekałam na reakcje.
-Proszę – usłyszałam po chwili i lekko uchyliłam drzwi.Dzień dobry... ja w sprawię pracy – przywitałam się.
-Wejdź – odpowiedział mężczyzna w podeszłym wieku w błękitnej koszuli. Odłożył papiery które miał w ręcę i wygodniej rozłożył się na czarnym, skórzanym fotelu, zakładając ręce na dość dużym brzuchu.
Usiadłam na krześle naprzeciwko niego i czekałam na jakiekolwiek słowo z jego strony.
- A więc jesteś zainteresowana pracą w mojej kawiarni ?- rozpoczął.
- Tak, dopiero co wprowadziłam się do Barcelony z Londynu i bardzo chciałabym tutaj pracować- uśmiechnąłem się.
Mężczyzna wydawał się być bardzo miły więc czułam się w jego obecności dość swobodnie.
-Ile masz lat ? - zapytał
-osiemnaście – odpowiedziałam.
Zrobił ze mną szybki wywiad typu '' dlaczego chcesz pracować akurat u nas ?'' albo '' masz jakieś doświadczenie w pracy w kawiarni ?''
Na wszystko odpowiadałam bardzo pewnie więc pewnie dlatego jego ostatnie zdanie brzmiało .
- Witamy w załodze Caffe Heaven. Zaczynasz od jutra.
Moja radość była przeogromna, miałam wręcz ochotę wyściskać mężczyznę ale w porę się opamiętałam.
Podziękowałam serdecznie i już miałam wychodzić gdy on mnie zatrzymał.
- Jutro... godzina dziewiąta, Quinn da ci strój roboczy i pokaże Ci wszystko – uśmiechnął się po czym wrócił do swojego poprzedniego zajęcia.
- I jak ? -zapytała mnie dziewczyna która zaprowadziła mnie do kierownika  
- Dostałam tą pracę – prawie wykrzyknęłam.
- To super- odpowiedziała – Quinn – podała mi rękę przedstawiając się.
- Charlie... szef powiedział, że to Ty mi jutro wszystko tu pokażesz i wyjaśnisz
-Nie ma sprawy, to do jutra... ja muszę wracać do pracy- uśmiechnęła się po czym wróciła do swoich zajęć a ja udałam się do domu, by podzielić się ze wszystkimi tą radosną nowiną.

Jednak gdy dotarłam do domu nikogo prócz Francesci w nim nie zastałam. Dowiedziałam się, że tata pojechał do wydawnictwa, mama na zakupy a Ryan... hm... nikt nigdy nie wie gdzie on się podziewa.
Postanowiłam więc przebrać w strój kąpielowy nałożyć na siebie zwiewną plażową sukienkę i ruszyć na plażę by opalić swe blade ciało.
Spakowałam do torby książkę, Ipoda, ręcznik, krem i butelkę smakowej wody mineralnej i ruszyłam w stronę plaży.
Mój humor był cudowny, więc szłam podśpiewując pod nosem ulubione piosenki...

Gdy w końcu znalazłam odpowiednie miejsce by rozłożyć swój ręcznik, ułożyłam się wygodnie rozpoczynając rozsmarowywanie kremu na skórze.
- A może posmarować pani plecki ? - usłyszałam zza siebie.
-Cześć Louis- od razu rozpoznałam głos chłopaka poznanego wczoraj na ognisku.
-Skąd wiedziałaś, ze to ja ? - usiadł obok mnie z miną zbitego psa.
- Ciebie nie da się pomylić z nikim innym – uśmiechnęłam się do niego.
-Jeśli to był komplement to bardzo dziękuję – zaśmiał się.
Porozmawialiśmy chwilę o bzdurach po czym on niestety musiał już wracać do pracy w Beach Bar.
Ja więc otworzyłam książkę na stronie na której ostatnio skończyłam i nie zdążyłam przeczytać nawet jednego zdania gdy koło mnie znów ktoś usiadł...
Nie ma tutaj nawet chwili spokoju...
Ale gdy zobaczyłam kto to był od razu zmieniłam zdanie i uśmiechnęłam się szeroko.
-Cześć Charlie … - przywitał się lokacz przez którego moja wyobraźnia wariuje...
-Cześć Harry...




***
PRZEPRASZAM, że tak długo nic nie dodawałam... 
ale miałam kompletny zastój... codziennie siedziałam nad zeszytem próbując skleić jakiekolwiek zdanie ale nic z tego nie wychodziło... miałam zupełną pustkę w głowie....
Dzisiaj jednak to się zmieniło... jadąc w samochodzie doznałam olśnienia i już tam układałam zdanie tworząc w głowie odcinek który w końcu mi się spodoba. 
Ten chyba będzie moim ulubionym... końcówka trochę mi nie wyszła... gdyż jest nudna i przewidująca... ale jest juz dosyć późno więc wybaczcie mi.
Następny postaram się napisać wcześniej ;P
Miłych wakacji ;)

7 comments:

  1. To pewnie ja Cię tak inspiruje Ty moja pisareczko. <3 Twoja zawsze kochająca przyjaciółka Irena :)

    ReplyDelete
  2. nudne?! dziewczyno jesteś zajebiście i tak samo zajebiście piszesz! tak długo czekałam na ten rozdział :D mam nadzieję,że kolejny pojawi się szyyybko :)

    ReplyDelete
  3. jest świetny *.* Wiesz jak bardzo oczekiwałam an nowy ?! xD I znów chcę więcej :) Bardzo podoba mi się to jak piszesz ;>

    ReplyDelete
  4. uhh czekam na następny ;D to wcale nie jest przewidywalne, wręcz przeciwnie i dlatego kocham twój blog! :)

    @horny_stylinson

    ReplyDelete
  5. Mmm.. fantastyczny blog! A jaka treść! :) Zgadzam się z opiniami powyżej - zajebiście piszesz ; )))))
    Czekam na następny rozdział ;*

    http://beyourseeelf-lifestyle.blogspot.com/

    ReplyDelete
  6. jejku dodawaj częściej rozdziały, sama jestem podekscytowana jak akcja potoczy się dalej ;3
    http://youreasontobe.blogspot.com/ - dla nudnych, też o 1D, haha :) xx

    ReplyDelete
  7. W końcu wróciłaś! <3 Czekam na więcej :D

    ReplyDelete