Pożegnałam się
szybko z Harrym i weszłam do domu, głośno trzaskając drzwiami
manifestując swój powrót.
Rodzice rozmawiali
o czymś zawzięcie przy stole w kuchni.
- W końcu jesteś,
nie łaska odebrać telefon ? - odezwał się tata patrząc na mnie
ze złością.
Przystanęłam
rzucając mu nienawistne spojrzenie.
- Gdzie byłaś ?-
zapytał
Ścisnęłam dłonie
w pięści nie odzywając się. Bałam się, ze za chwilę wybuchnę,
i cały mój plan szlag trafi.
- O coś cię
zapytałem- wstał podszedł do mnie nadal z tym samym wrogim
spojrzeniem.
- Mogłabym Cię
zapytać o to samo !- rzuciłam bez namysłu i czym prędzej
pobiegłam do pokoju Ryana.
- Ej mała ! A
zapukać nie mogłaś ?- zastałam go siedzącego przy laptopie.
- A co pornosy
oglądasz ? - zaśmiałam się podchodząc do niego bliżej.
- Zgadłaś –
uśmiechnął się po czym zamknął laptopa i odłożył go na
stolik.
- Stało się coś
okropnego- zaczęłam siadając na łóżku obok niego.
- Straciłaś
dziewictwo z tym lokowanym ? Faktycznie.. to cos okropnego –
zaśmiał się.
- Co ? Boże...
jesteś okropny... Po co ja tu do Ciebie przychodziłam...- oburzyłam
się po czym wstałam napięcie i chciałam wyjść.
- Tylko żartowałem-
w ostatnim momencie chwycił mnie za ramię i przyciągnał z
powrotem do pozycji siedzącej.
-Nasz tata zdradza
mamę – rzuciłam od razu.
-Co ? Skąd wiesz ?
- podniósł się a oczy zrobiły mu się wielkie jak spodki.
- Widziałam-
spuściłam oczy oglądając brudną podłogę w pokoju Ryana, gdy on
nadal nie dowierzał opowiedziałam mu całą historię a następnie
mój plan. Od razu się zgodził.
Choć był bardzo
zły było widać jak bardzo jest mu z tego powodu przykro... byliśmy
wręcz przykładną rodzinką... zawsze każdy wychwalał nas, że
jesteśmy zgodni i kochający... chodzący ideał... a teraz...
wszystko legło w gruzach.
Gdy byliśmy już
na tyle zmęczeni tą rozmową, udałam się do swojego pokoju.
Usiadłam na parapecie i w tej samej chwili rozdzwonił się mój
telefon.
- Cześć –
przywitałam się z Harrym, bo to właśnie on dzwonił.
- Cześć, jak się
trzymasz ?- zapytał z troską w głosie.
- Całkiem dobrze,
choć jest mi wstyd- odpowiedziałam wpatrując się w morze za
oknem.
- Dlaczego ?
- Bo to
widziałeś... zawsze opowiadając Ci o mojej rodzinie mówiłam, że
jest taka idealna... a teraz wychodzi na to, że to wszystko jest
cholernym kłamstwem.
Zaczął mnie
pocieszać... to słodkie, że tak się przejmuję, że troszczy się
o mnie... ale szczerze? Zaczynam się niecierpliwić... potrzebuje go
w inny sposób.. nie jako TYLKO przyjaciela.
Kretynka ze mnie.
W nocy miałam zły
sen... nie pamiętam co mi się śniło, ale w każdym razie
obudziłam się a na zegarku widniała godzina 3:35 wstałam więc i
poszłam na dół... nie wiem dlaczego, po co i w ogóle... po prostu
tam poszłam. Nogi zaprowadziły mnie do biura taty, a ręce same
zaczęły grzebać w jego szufladach, chyba miały jakieś przeczucie
gdyż znalazłam tam zdjęcie taty, z jakąś młodą kobietą...
bardzo piękną.. i zapewne hiszpanką.
- A więc to z nią
zdradzasz mamę- szepnęłam do siebie. Usłyszałam jakieś szmery
więc szybko zamknęłam szufladę a zdjęcie wzięłam ze sobą do
pokoju.
Położyłam się
spać.
Obudziłam się
dość późno, słonce było już wysoko nad horyzontem a zegarek
wskazywał 12:56, nie ubierając się zeszłam na dół, zrobić
sobie coś do jedzenia.
- Dzień Dobry
Francesco – przywitałam się z gosposią która właśnie wkładała
naczynia do zmywarki. Nadal nie mogę się nadziwić jaki ten dom
jest inny od tego w Londynie.
- Dzień Dobry-
odwzajemniła uśmiech i wróciła do wykonywanej czynności.
Wygrzebałam z
lodówki jogurt naturalny, z szafki wyciągnęłam płatki i wyszłam
na taras. W ogrodzie oczywiście był Zayn, przyzwyczaiłam się już
do tego, że codziennie rano widzę go ubrudzonego ziemią kiwającego
mi radośnie. On po chwili rzucił robotę którą wykonywał i
wycierając ręką spocone czoło usiadł obok mnie.
-Mógłbyś się
chociaż ubrać- skrzywiłam się mierząc jego umięśnioną klatę.
Choć byłam śmiertelnie zakochana w Harrym, Zayn nadal robił na
mnie ogromne wrażenie, mimo że widziałam go bez koszulki już
miliony razy.
- Lubię kiedy się
czerwienisz widząc mnie pół nagiego- puścił mi oczko.
Chwyciłam się za
twarz chowając ją w dłoniach czując jak temperatura podskoczyła
chyba do pięćdziesięciu stopni Celsjusza. '' Kretynka''- karciłam
się w myślach '' Uspokój się, dlaczego codziennie robisz z siebie
takiego dzieciaka''.
- Za godzinkę
skończę, może pójdziemy na plażę ? - zmienił temat, a ja
spojrzałam na niego i kiwnęłam głową.
-Jasne, czemu nie –
uśmiechnęłam się a on wstał i wrócił do pracy.
Ja zjadłam
śniadanio-obiad i poszłam do pokoju się ogarnąć.
-Charlie – do
pokoju zapukała mama kiedy ja właśnie przeglądałam się w
lustrze, oceniając czy miętowa zwiewna tunika i słomiany kapelusz
nadadzą się na wyjście na plażę.
-Tak ?- odwróciłam
się w jej stronę zapraszając do środka.
- Oh... wybierasz
się gdzieś ? - zapytała lustrując mnie wzrokiem.
- Tylko na plażę
– uśmiechnęłam się.
- Dobrze...
chciałam Ci tylko powiedzieć, że dzisiaj przychodzą do nas
znajomi, jacyś koledzy taty z wydawnictwa z żonami i swoimi
dziećmi... wróć więc przed szóstą, chcemy byście byli z Ryanem
obecni- podeszła do mnie i stanęła za mną przyglądając nam się
w lustrze.
-Będę- spojrzałam
na nasze odbicie, po czym mama ucałowała mnie lekko we włosy a ja
chwyciłam torebkę i pobiegłam na dół.
- Pamiętaj bądź
przed szóstą!- mama krzyknęła jeszcze za mną, ale w odpowiedzi
usłyszała już tylko trzaśnięcie drzwiami.
- Cześć- rzuciłam
w stronę Zayna, który jak się okazało przyprowadził też Connie
i reszte chłopaków.
-Hej Charlie-
krzyknął do mnie Louis machając energicznie.
Na sam jego widok
uśmiechnęłam się. Był tak pozytywnym chłopakiem, że
wystarczyło jedno słowo z jego strony a wszystkie troski uciekały
w kąt. Nie mogłam nawet przywitać się ze wszystkimi, gdyż Louis
wziął mnie na plecy i pobiegł przed siebie nie zwracając uwagi na
resztę którą zostawiliśmy daleko w tyle.
-Louis... ja umiem
sama chodzić- zaśmiałam się.
Nie odpowiedział
tylko wrócił do reszty i ani mu się śniło mnie puszczać...
nawet się do mnie nie odzywał, tylko rozmawiał jak gdyby nigdy nic
z Niallem o jakimś festiwalu który ma się niedługo odbywać. Z
racji tego iż było mi po prostu dane wisieć tak na plecach Louisa,
objęłam go rękami za szyję, on uniósł mnie lekko by było mu
wygodniej i w takiej właśnie pozycji doszliśmy na plażę.
Gdy wszyscy zaczęli
rozkładać się już na wybranym miejscu, Lou nadal trzymał mnie na
plecach.
-Ej... puść mnie
w końcu – spojrzałam na niego od boku.
- A no tak...
sorrki zapomniałem, że Cię trzymam... zacząłem się nawet
zastanawiać gdzie jesteś- zaśmiał się.
-Przestań, pewnie
niedługo wylądujesz w szpitalu z przepukliną – skrzywiłam się.
- Chyba
żartujesz... jesteś leciutka jak motylek – uśmiechnął się i
ucałował mnie lekko w czoło.
- A może
przestaniecie w końcu sobie słodzić i pomożecie nam ? - odezwał
się Harry patrząc na nas gniewnie.
My tylko
wzruszyliśmy ramionami i pomogliśmy im się rozłożyć.
Czas minął nam na
zabawie w wodzie... choć mi raczej na plecach wszystkich chłopców
ze względu na to iż panicznie boję się wody, a oni nie chcieli
nawet słyszeć o tym, że zostanę sama na kocu, więc postanowili
nosić mnie bym czuła się bezpiecznie... a tak naprawdę i tak
skręcałam się ze strachu, kiedy oni zaczynali swoje przepychanki a
ja byłam w samym centrum tej zabawy gotowa na śmierć.
Tak jak obiecałam
mamie, przed szóstą byłam w domu, Francesca krzątała się
niespokojnie, szykując wszystko na tarasie, mama poprawiała po
swojemu a tata siedział na schodach paląc papierosa. Krzyknęłam
im tylko, że wróciłam i pobiegłam do siebie wziąć prysznic i
przebrać się.
Skończyłam akurat
wtedy gdy zabrzmiał dzwonek sygnalizujący, że ktoś stoi przy
drzwiach czekając aż pan domu mu otworzy.
Stojąc na schodach
widziałam tylko małżeństwa w podeszłym wieku i jedną dziewczynę
raczej w wieku Ryana i nikogo więcej... i na co tam ja ?
Siedziałam przy
stole przysłuchując się burzliwym dyskusją na temat polityki,
wojen i spraw gospodarki, myślałam, że zanudzę się na śmierć...
gdy ktoś w końcu zapytał tatę o jego najnowszą książkę.
- Więc..Mark... o
czym teraz piszesz ?
Wszystkie oczy
skierowały się w stronę ojca oczekując odpowiedzi.
On zaśmiał się,
zaciągnął papierosem po czym zaczął opowiadać :
- O małżeństwie...
O wzlotach i upadkach... z naciskiem na upadkach... Historia o parzę
w której żona zdradziła męża z o dziesięć lat młodszym
facetem... a mąż nadal tak bardzo zakochany w kobiecie próbuje
naprawić ich rozpadające się małżeństwo dając jej miliony
szans na poprawę....
Spoglądałam to na
ojca to na matkę...
On dumnym
spojrzeniem omiatał cały stół przystając na Niej.
Ona przestraszona
unikała Jego spojrzenia nalewając sobie whisky do szklanki.
****
-PRZEPRASZAM-
wiem, przepraszam pod każdym odcinkiem ale nic nie poradzę na to, że moja głowa skąpi mi wene jak tylko może...
Nie pozostaje mi nic innego jak mieć nadzieję, że odcinek wam się podoba :)
Komentujcie :)
bardzo się podoba! z całego serca trzymam kciuki za Charlie i Harry'ego :D do następnego! :*
ReplyDeletetak długo czekałam na kolejny rozdział, szczerze > opłacało się :)
ReplyDeleteOch ile ja się na to naczekałam.. ALE BYŁO WARTO.!:)
ReplyDeleteOpowiadanie jest cudowne, bo 1D tu nie istnieje. Jest Harry, Louis, Niall, Zayn i Liam.:)
A takie ostatnio polubiłam, te które odrywają nas od rzeczywistości .:)
Czekam z niecierpliwością na kolejny.;)
@Dominikaa23
Cudowny rozdział ! )
ReplyDeleteSUPER rozdział !!!!!!!!!!! czekam NN
ReplyDeletehttp://cocorellu.blogspot.com
Boże, nareszcie wróciłaś! :D cudowny rozdział :3 ~ @harrys_voice_
ReplyDeleteNoo pewnie że się podoba :D
ReplyDeleteJak zwykle z resztą!
Mnie też się podoba :)
ReplyDeleteCzekam aż Charlie i Harry będą razem :D
Weronka
Akcja coraz ciekawsza :)
ReplyDelete