Drogi Harry
Przepraszam, że nie będzie mnie
przy Tobie kiedy otworzysz oczy. Pewnie zastanawiasz się teraz gdzie
zniknęłam. Myślisz sobie co zrobiłeś nie tak, może coś
powiedziałeś... Jesteś w błędzie. Wszystko było dobrze, wręcz
wspaniale. Ty jesteś wspaniały. A ja nie zasługuje na Ciebie.
Jestem nie warta tych pięknych słów, czułych gestów... Twojej
miłości... Wyrządziłam Ci tyle złego, i właśnie dlatego nie
chcę żebyś cierpiał. Na pewno wydaje Ci się teraz, że to
wszystko nie ma sensu, że powinnam być przy Tobie i rozpocząć ten
dzień od słodkiego całusa o smaku kawy zbożowej i gorzkiego
papierosowego dymu, jednak ja tak nie potrafię.
Wyznam Ci jedną rzecz... pamiętasz
jak się poznaliśmy ? Ja pamiętam doskonale, Twoje jadowicie
zielone oczy... które mnie zahipnotyzowały, wiesz... pokochałam
Cię od pierwszej sekundy, gdy Tylko usłyszałam Twój głos, gdy
spojrzałeś mi w oczy. Nigdy Ci tego nie powiedziałam ponieważ mam
talent do niszczenia wszystkiego czego dotknę.
Dziękuje Ci za wszystko, nauczyłeś
mnie patrzeć sercem pamiętasz ?
Jednak moje serce to totalny dupek,
więc postanowiłam posłuchać rozumu i dać Ci to co według mnie
jest najlepszym wyjściem z sytuacji, zostawić Cię...
Wiem, wiem... spędziliśmy ze sobą
noc..
Cholera Harry... co Ty ze mną
robisz... mam burdel w głowie... te słowa nie mają żadnego sensu,
żadnego celu... tylko dodatkowo Cię ranię... O Święty Barnabo
dopomóż mi w tej dziwnej chwili... Siędzę na brzegu Twojego łóżka
i piszę ten durny list raz po raz spoglądając na Ciebie
pogrążonego w głębokim śnie... jesteś zmęczony.. uhh nie
dziwię Ci się, dałeś popis wariacie.
Tak bardzo Cię kocham *wzdycham
patrząc na Twoją szczęśliwą twarz*
Chyba
czas już kończyć bo zaczynam się rozklejać. Jestem kretynką.
Zapomnij o mnie. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego... uwierz
mi, wiem co mówię... albo raczej piszę...
Powodzenia
Haroldzie ;)
Charlie.
Cichutko
odłożyłam długopis i kartkę na szafkę obok łóżka. Próbowałam
się powstrzymać przed ostatnim spojrzeniem na niego, ale nie
mogłam. Podeszłam na palcach i delikatnie pocałowałam go w czoło,
delektując się jego słodkim zapachem, po czym wyszłam.
Biegłam
do domu ile sił w nogach, chciałam znaleźć się jak najdalej,
myśląc, że to pomoże mi zapomnieć, oderwać się od tego. Nagle
jednak zmieniłam kierunek i już po chwili pukałam do drzwi
mieszkania Kai'a. Nikt mi nie otwierał więc postanowiłam wejść
sama.
Rozglądałam
się po całym mieszkaniu jednak znalazłam go dopiero w sypialni,
przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia kiedy zobaczyłam go takiego... w
pokoju śmierdziało alkoholem w popielniczce tlił się jeszcze
papieros a on spocony i brudny leżał w czystej białej pościeli.
Pomyślałam sobie wtedy, że nie mogę być już większą kretynką
będąc z nim, przez głowę przeleciały mi wspomnienia dzisiejszej
nocy... Byłam nie fair i dla Harrego i dla Kai'a, więc muszę coś
z tym zrobić.. i to jak najszybciej.
-Kai...-
zawołałam.
-
Kai- szturchnęłam go gdy wołanie nie budziło go.
-Kai
do cholery obudź się!
-
Jezu Charlie, czego chcesz? - przestraszony aż usiadł na łóżku
przecierając oczy.
-
Muszę Ci coś powiedzieć- zaczęłam
-Teraz
? Skarbie dopiero wróciłem.. to może poczekać- ułożył się z
powrotem do pozycji leżącej i zamknął oczy.
-Nie
to nie może czekać- wstałam i odsunęłam rolety wpuszczając
rażące poranne słońce.
-
Kurwa Charlie, zwariowałaś ? - przeklną po czym zasłonił twarz
dłońmi.
-
Tak... dokładnie tak.. zwariowałam... Nie wiem co ja sobie
myślałam.. jestem idiotką.. jak ja mogę z Tobą być ? -
chodziłam po pokoju od jednego końca do drugiego bawiąc się
nerwowo palcami.
-
Co ? O czym Ty mówisz ? - usiadł- Jeśli chodzi o tą imprezę.. to
przepraszam Cię, jak odeszłaś.. ja po chwili szukałem Cię..
poszedłem do Twojego domu... ale Ciebie nie było.. wkurzyłem
się... Czasami nie mogę się rozgryźć.. jednego dnia jesteś
chętna na wszystko tylko po to by drugiego dnia być złą na cały
świat, nie rozumiem...- wydawał się zagubiony.
-
Sam widzisz.. to nie ma sensu, jestem nie fair wobec Ciebie, siebie i
… - urwałam gryząc się w język... Uff jeszcze trochę i
powiedziałabym za dużo.
-
Nadal nie rozumiem
-
To koniec Kai... - spojrzałam na niego czekając na jakąkolwiek
reakcje. Gdy się jednak jej nie doczekałam ruszyłam w stronę
wyjścia. Czułam jak wielki kamień spada mi z serca, jak uwalniam
się od ciężaru kłamstw i oszustw. Spale się w piekle. Będę
płonąć w czeluściach ognia piekielnego do końca świata.
-
A niech Cię szlag Charlie- usłyszałam za sobą a potem trzasłam
drzwiami manifestując koniec tego dziwnego rozdziału w moim życiu.
Koniec. Finito. Final.
Wróciłam
do domu, zmęczona ale w 1/3 szczęśliwa.
Krzątałam
się po kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia gdy nagle po mojej
prawej stronie pojawił się Zayn.
-Znowu
masz zamiar namieszać mu w głowie ?
-O
czym ty mówisz ? - wyminęłam go szybko unikając jego spojrzenia.
-
Dobrze wiesz o czym mówię Charlie- odciął mi drogę ręką którą
oparł o ścianę.
Wlałam
sobie do szklanki soku pomarańczowego i upiłam duży łyk robiąc
wszystko by on znudził się czekaniem na odpowiedź i poszedł
sobie. Jednak chyba nie miał zamiaru, stał tam i czekał a mi się
wydawało, że minęła wieczność za nim Ryan pojawił się w
kuchni i uratował mnie.
-
Cześć siostra, gdzie byłaś ? - zaczął szperać w lodówce- Oh-
jego wzrok począł na mnie, mojej pogniecionej sukience, rozmazanym
makijażu i włosach w totalnym nieładzie- Chyba ominęła mnie
dobra impreza- zaśmiał się po czym zmierzwił mi włosy jeszcze
bardziej psując mi fryzurę.
-
Cześć Ryan- szepnęłam i wykorzystałam nie uwagę Zayna uciekając
do pokoju.
-Uff
– zamknęłam drzwi na klucz i oparłam się o nie plecami.
Zdecydowanie
za dużo się dzieję jak na jeden poranek.
Gdy
ochłonęłam wzięłam długi odprężający prysznic i ubrałam się
w coś czystego. Wyłączyłam komórkę by nikomu nie wpadło czasem
do głowy by chcieć się ze mną skontaktować i z książką
usiadłam na parapecie wychylając nogi za okno.
Już
prawie zdążyłam zapomnieć o feralnym poranku gdy na ogrodzie
usłyszałam krzyki...
-
Gdzie ona jest ?
-
Harry daj sobie spokój, ile razy mam Ci to powtarzać.
-Możesz
ile chcesz a ja i tak zrobię po swojemu.
-
Bo jesteś totalnym idiotą !
-
Może... ale uwierz mi gdybyś był tak cholernie zakochany też
zrobiłbyś wszystko...
Serce
podskoczyło mi do gardła. Zapomniałam jak się oddycha i cała
zesztywniałam.
Święty
Barnabo co ja mam zrobić ? Gdzie się ukryć... gdzie uciec ?
Pospiesznie
zamknęłam okno i upewniłam się, czy drzwi od pokoju nadal są
zakluczone.
Usiadłam
przy drzwiach podkurczając kolana i czekałam... czekałam na to co
się stanie.
Starałam
się być jak najciszej, może wtedy uzna, że mnie nie ma i pójdzie
sobie, ale nauczyłam się już, że nic nigdy nie jest tak jakbym
chciała... że wszystko dzieję się NIE zgodnie z moimi planami.
Nagle
klamka poruszyła się mocno szarpnięta przez Niego.
-Charlie,
wiem, że tam jesteś.
Nie
odezwałam się, nadal wierzyłam w moją teorie '' nie odzywaj się
a na pewno da sobie spokój, nie ruszaj się a on na pewno sobie
pójdzie'' w najgorszym wypadku wcieliłabym w życie sztuczkę pod
tytułem '' zdechł pies'' i udawałabym trupa.
Głupia
idiotka
-Charlie
!– walił w moje drzwi
-Ej
stary uspokój się- usłyszałam Ryana.
Nastała
chwila ciszy, zamknęły się drzwi od pokoju brata i znowu zostałam
z nim sama... ja po jednej stronie on po drugiej.
-
Błagam Cię- westchnął z rezygnacją a ja już miałam nadzieję
usłyszeć oddalające się kroki jednak on usiadł przy drzwiach nie
mając zamiaru rezygnować.
Niech
to szlag
-
Charlie, wiem, że tam jesteś, i jeśli nie chcesz mnie widzieć,
okej postaram się to zrozumieć, jednak słyszysz mnie więc powiem
Ci co o tym wszystkim myślę- przerwał.
Przysięgam,
że z każdą chwilą wielka gula w moim gardle zbliża się do
destrukcji.
-Pieprzyć
to... rozumiesz... Kocham Cię... i Ty mnie kochasz... więc po co to
utrudniać... po co komplikować ? Miłość jest najprostszą rzeczą
na świecie.. Uwierz mi, że bez Ciebie, ten cały świat mógłby
nie istnieć, pieprzyć go... gdy nie ma Ciebie jestem pusty. Boże
Charlie, próbuje Cię zrozumieć, iść twoim tokiem myślenia.. ale
nie potrafię... Nie mogę Cię znowu stracić... Już raz pozwoliłem
Ci odejść, nie zrobię tego znowu... zbyt wiele dla mnie znaczysz,
zbyt ważna jesteś. Mam przy sobie Twój list... wiesz ile razy go
czytałem ? Miliony...w końcu pomyślałem ' O nie, tak łatwo nie
będzie, nie uciekniesz mi tym razem panno Lee' i przybiegłem
tutaj... Siedzę pod Twoimi drzwiami jak idiota czekając aż mi
otworzysz, aż dasz mi w końcu szansę. Obiecuję, że ją
wykorzystam, obiecuję, że każdy dzień będzie Twoim świętem,
każdego dnia będę Ci dziękował za tą szanse, tylko proszę
otwórz drzwi i mi ją daj...Proszę – usłyszałam jak pociąga
nosem.
Boże,
on płacze ?
O
nie, nie, nie, nie... cholera.. ja też.
1:00 - godzina weny... i powyższy odcinek jest jej wytworem. YAY zając przyniósł mi koszyk pełen inspiracji. Cieszmy się i radujmy.
Wesołych świąt.
dzięki że nie musiałam znów długo czekać :D Kurcze tego się w sumie nie spodziewałam ;o Ale starsznie mi się podoba :)
ReplyDeleteblog wspaniały!;)
ReplyDeletezapraszam na:
www.claudiette-paplusiak.blogspot.com
oraz na fanpage:
https://www.facebook.com/ClaudiettePaplusiakPhotogrpahy?ref=hl
POZDRAWIAM!:)
Taaakkkiiieee smutne! Czekam na kontynuację:>
ReplyDeleteJest cudowny! szkoda że taki smutny..:(
ReplyDeletezapraszam też do mnie:)
http://maly-motyl.blogspot.com
zapraszam do mnie: advicesforgirl.blogspot.com
ReplyDelete